Społeczeństwo

Baby doom największy od lat. Dlaczego?

Baby doom największy od lat. Dlaczego?
Fot. 123rf

Popularna na początku pandemii teza o "lockdownowym baby boomie" okazała się błędna. Izolacja wcale nie sprawiła, że dziewięć po miesięcy po pierwszym marcowym zamknięciu narodziło się więcej dzieci. Przeciwnie! Główny Urząd Statystyczny opublikował dane, z których jasno wynika, że zaliczyliśmy jeden z największych spadków w historii dzietności od lat. Niepokoi też liczba zgonów. Demograficzne nożyce już dawno nie były tak szerokie. Z jakiego powodu?

Ręka w górę, kto w marcu zeszłego roku na wieść o narodowym lockdownie pomyślał, że za dziewięć miesięcy czekać nas może spory baby boom? Podobnych głosów w mediach pojawiało się w tamtym okresie sporo. Dziewięć miesięcy minęło w styczniu i, jak wskazuje cykliczny raport opublikowany przez Główny Urząd Statystyczny, realia okazały się zupełnie inne. W styczniu 2021 na świat przyszło 25 tysięcy dzieci. Dla porównania - w styczniu 2020 roku urodziło się ich ponad 33 tysiące. Zanotowaliśmy więc spadek o 25 procent! - To potwierdza, że oczekiwania wyrażane w mediach, że jak młodzi ludzie będą mieli więcej czasu, to urodzi się więcej dzieci, były mocno na wyrost - przyznała w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" prof. Irena Kotowska z SGH.

Baby doom i baby boom - na czym polega różnica?

- Urodzenia są dramatycznie niskie. Od szczytów z XX wieku, kiedy sięgały one nawet okolic 800 tys., w ostatnich latach mamy drastyczny spadek, to jest już mniej więcej jedna trzecia - mówi Rafał Mundry, ekonomista i analityk polityki gospodarczej. Po "baby boomie" nie ma więc śladu. Eksperci demograficzną sytuację w Polsce nazywają wręcz "baby doomem", czyli odwrotnością baby boomu, drastycznym spadkiem dzietności (doom w języku ang. oznacza zagładę, fatum).

Skąd ten baby doom i dlaczego Polacy tak niechętnie decydują się na potomstwo? -  Różne programy, które miały być prodemograficzne, okazały się porażką. Trzeba myśleć o kolejnych. W ostatnim roku dołożył się do tego kolejny czynnik, czyli oczywiście koronawirus. Moim zdaniem, niemalże każdy aspekt, który bierze pod uwagę para decydująca się na dziecko, w czasie pandemii się pogorszył. To mogło powodować odroczenie decyzji o potomstwie albo całkowitą z niego rezygnację - przyznaje Rafał Mundry.

ExKFz1GXIAgR_2j
Nożyce demograficzne nie były tak szerokie od ponad 70 lat.
Rafał Mundry/twitter.com/RafalMundry

Dlaczego w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci?

Do niestabilnego rynku pracy, samotności na porodówkach, krytycznej sytuacji polskiej służby zdrowia doszedł jeszcze kolejny aspekt - kontrowersyjna decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Zdaniem ekspertów również ona mogła przyczynić się do decyzji wielu kobiet o odłożeniu macierzyństwa (pierwszego albo kolejnego) na bliżej nieokreśloną przyszłość. „Jako członkowie Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk czujemy się zobowiązani zwrócić uwagę na możliwe konsekwencje orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego wykluczającego możliwość przerwania ciąży z powodu ciężkich wad genetycznych płodu” – napisali w listopadzie 2020 roku w swoim stanowisku naukowcy z Polskiej Akademii Nauk. I dodali: "W naszym przekonaniu grozi ono wielowymiarowymi, długoterminowymi skutkami społeczno-demograficznymi, pogarszając sytuację demograficzną kraju doświadczającego niskiej dzietności, intensyfikacji starzenia się populacji i wyludniania się obszarów peryferyjnych”.

Nie tylko w dziedzinie liczby urodzeń zaskoczył nas raport GUS. Również liczba zgonów zdecydowanie odznacza się w powyższej tabeli od liczb z lat poprzednich. W styczniu 2021 było ich 46 tysięcy (dokładnie rok temu, w styczniu 2020 - 36, 6 tysięcy). Liczba zmarłych w ciągu 12 miesięcy od stycznia do stycznia to 486,7 tys. Suma urodzeń w tym samym okresie?  347,1 tys. Różnica między tymi dwoma wskaźnikami to niemal 140 tys. Oznacza to, że mamy deficyt demograficzny. Największy od ponad 70 lat, czyli okres bezpośrednio po II wojnie światowej.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również