Historie osobiste

"Ponoć przyjaźń ze mną jest bardzo kosztowna. Cóż, jeśli kogoś nie stać na moje towarzystwo, trudno"

"Ponoć przyjaźń ze mną jest bardzo kosztowna. Cóż, jeśli kogoś nie stać na moje towarzystwo, trudno"
Fot. 123RF

Byłam zachwycona, kiedy wychowawczyni Niny przedstawiła program wycieczek szkolnych. Paryż i Londyn to zdecydowanie obiecujące kierunki. Niech dzieciaki poznają świat. Szturchnęłam porozumiewawczo siedzącą obok mnie przyjaciółkę. Monika miała nieodgadniony wyraz twarzy. Spodziewałam się raczej entuzjazmu. Przecież dziewczynki będą zachwycone tym pomysłem.

"Czasem trzeba pomyśleć o sobie"

Nasze córki chodziły do tej samej prywatnej szkoły. Najbardziej renomowana placówka w okolicy skupiała rodziców, którym zależało na najwyższym poziomie edukacji w jak najlepszych warunkach. Przyświecał nam ten sam cel: dobro naszych dzieci. Moja córka od razu zaprzyjaźniła się z Klarą, a ja polubiłam jej mamę. Dość szybko staliśmy się sobie bliscy niemal jak rodzina. Ceniłam tę znajomość. Wszyscy żyliśmy w biegu, ale czasami udawało nam się wyskoczyć razem na kolację, zabrać dzieci do teatru, pojechać na zakupy. Ostatnio namówiłam Monikę na shopping. Początkowo się opierała, tłumacząc, że ma dużo pracy.

– Kochanie, przecież ja mam na myśli sobotę! – Zaśmiałam się. – Nie daj się prosić, czasem trzeba pomyśleć o sobie.

– No… może. – zawahała się. Monika zdecydowanie za bardzo poświęcała się prowadzeniu domu. Ten wypad zwyczajnie jej się należał. Ostatecznie pojechałyśmy razem, ale Monika niczego sobie nie wybrała. Za to mi doradziła doskonale.

"Najważniejsze, żeby dzieciaki miały wszystko, czego im potrzeba"

Zaledwie tydzień później siedziałyśmy razem na wywiadówce. Na szczęście zebranie przebiegało po mojej myśli. Stanęło na wycieczce do Londynu. Przebierałam nogami z ekscytacji i nie mogłam się doczekać, aż opowiem wszystko swojej córce.

– Klara też będzie zachwycona – powiedziałam do Moniki, kiedy wychodziłyśmy ze szkoły.

– W to nie wątpię – odparła, szukając kluczyków w przepastnej torebce. – Dobrze, że wycieczka dopiero na wiosnę, teraz mam mnóstwo wydatków. No nic, najważniejsze, żeby dzieciaki miały wszystko, czego im potrzeba. Podobno Nina zaprosiła Klarę na nocowanie w weekend.

– Ach, tak. Ty i Janek możecie wpaść do nas na kolację – zaproponowałam naprędce. – Albo lepiej… dziewczyny zostaną w domu, a my skoczymy na sushi!

– Jesteś pewna? – Monika zmarszczyła brwi.

– Są już duże. – Spojrzałam na nią zaskoczona. – Ale jeśli to cię uspokoi, załatwię opiekunkę.

Rozstałyśmy się w dobrych nastrojach, a ja byłam podekscytowana zbliżającym się spotkaniem. Postanowiłam zarezerwować stolik w wykwintnej japońskiej restauracji. Jeśli mamy jeść sushi, to tylko najlepsze.

 

"Czułam się wystawiona do wiatru"

Mocno się rozczarowałam, kiedy w piątkowy wieczór pod bramą naszej posiadłości zjawili się tylko Janek z Klarą. Wybiegałam z domu w szpilkach. Opiekunka miała przyjechać lada chwila. Zadzwoniłam po nią tylko dlatego, że Monice na tym zależało. Wyciągnęłam szyję, zaglądając do wnętrza samochodu Janka, ale nigdzie nie było mojej przyjaciółki. Klara wyskoczyła jak z torpedy i pognała prosto do domu, gdzie czekała na nią Niną.

– Co się stało?

Janek oparł się o maskę samochodu, przeczesał szpakowate włosy palcami. Wyglądał na zmieszanego. No i dobrze, powinien się gęsto tłumaczyć.

– Monika leży w łóżku – wyjaśnił. – Ma jakieś zatrucie pokarmowe, kazała cię przeprosić.

– Szkoda – mruknęłam tylko. – No to do zobaczenia, pa.

Janek jeszcze przez chwilę stał przy samochodzie. Patrzył, jak idę ścieżką w stronę domu, balansując na wysokich obcasach. Może chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie miałam ochoty go słuchać. Czułam się wystawiona do wiatru. Monika nigdy dotąd mi czegoś takiego nie zrobiła. Nie chciałam odprawiać opiekunki, więc pojechaliśmy na kolację we dwoje.

Zamiast skupić się na rozmowie z mężem, scrollowałam telefon.

– Możesz choć na chwilę oderwać się od ekranu? – narzekał Eryk.

– Zaraz, właśnie dostałam esemes. O, instruktorka tenisa przesłała ofertę. Pamiętasz? Mówiłam ci, że dziewczynki chcą się zapisać.

Przeczytałam i uznałam, że to świetna okazja. Trzeba było zapłacić z góry za cały rok treningów, ale dziewczyny ćwiczyłyby pod okiem utytułowanej tenisistki, a zajęcia miały się odbywać dwa razy w tygodniu.

– Zostało tylko kilka wolnych miejsc…

– No to zapisz Ninę. – Eryk wzruszył ramionami.

Kelnerka podała jedzenie. Na pięknym półmisku leżały smakowicie wyglądające rolki sushi. Je się również oczami. Kobieta przyniosła także aromatyczny ramen, więc odłożyłam telefon i zabraliśmy się za jedzenie.

– Nie będzie chciała bez Klary – podjęłam temat. – Jutro zapiszę je obie, Monika po prostu odda mi pieniądze.

– Nie zapytasz jej o zdanie? – Eryk spojrzał na mnie uważnie.

– Podobno jest chora, nie będę zawracać jej głowy – wyjaśniłam. – Zresztą dziewczyny wszystko robią razem, więc dlaczego miałaby mieć coś przeciwko.

Od razu zapisałam dziewczynki na zajęcia i zrobiłam przelew. Wyłożyłam pieniądze za Monikę, oczekując zwrotu, rzecz jasna. Przyjaźń przyjaźnią, ale nie będę finansować zajęć jej córki. Wystarczy, że wyświadczyłam jej przysługę, że w ogóle o tym pomyślałam.

 

 

"Przyjaźń z tobą jest bardzo kosztowna…"

Nazajutrz wszystkie miejsca były już zajęte, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam. Chciałam jednak dać przyjaciółce kilka dni spokoju, aby zregenerowała siły. Zdziwiłam się więc, kiedy zobaczyłam na podjeździe jej samochód. Patrzyłam, jak idzie sprężystym krokiem, ze ściągniętymi brwiami i zaciętym wyrazem twarzy.

– Co ty sobie wyobrażasz? – zapytała bez ogródek, kiedy otworzyłam jej drzwi.

Bezwiednie się cofnęłam, tak agresywną przybrała postawę. Choć to ja miałam powody do pretensji.

– Podobno jesteś chora. Tak szybko wyzdrowiałaś?

– Jak ty nic nie rozumiesz. – Monika wycelowała we mnie palec. Jej ręka drżała, musiała być bardzo zdenerwowana.

– Ja? – Wzięłam się pod boki. Nie pozwolę na siebie krzyczeć na progu mojego własnego domu. – To ty mnie wystawiłaś i wiesz, co ci powiem? Jeszcze nikt nie potraktował mnie w tak bezczelny sposób! – wytknęłam jej urażonym tonem.

– A co miałam ci powiedzieć? Że budżet mi się nie domyka? Że muszę oszczędzać, bo wydałam kasę na te twoje zakupy? Że byłam z dzieckiem u ortodonty i dołożyłam matce dwa tysiące do operacji kolana, bo termin na NFZ miała za dwa lata? I tak byś tego nie zrozumiała! A teraz jeszcze zapisujesz Klarę na tenisa bez mojej wiedzy!

– Inaczej mogłabyś zapomnieć o tych zajęciach! – odparowałam, czując, jak i we mnie narasta wściekłość. Przecież Monika i Janek byli dobrze sytuowani i nigdy nie narzekali na problemy finansowe. Miała rację, nic z tego nie rozumiałam. – Powinnaś się cieszyć, że Klara dostała taką szansę. To były ostatnie wolne miejsca!

Monika pokręciła głową i westchnęła ciężko.

– Nie mogę dłużej udawać, że stać mnie na każdą zachciankę, tak jak ciebie. Nie mam siły. Owszem, dobrze nam się powodzi, ale musimy planować budżet, kiedy pojawiają się większe wydatki. A ty co rusz z czym wyskakujesz… Nie masz pojęcia o naszych dylematach, robisz to, na co masz ochotę. Przyjaźń z tobą jest bardzo kosztowna…

– No wiesz! Chyba powinnaś wrócić do domu – wycedziłam zimno. – Zanim powiesz o słowo za dużo. Porozmawiamy, gdy ochłoniesz.

– To nie ma sensu. Syty nigdy nie zrozumie głodnego.

– Chryste, co ty bredzisz? Przecież nie głodujecie!

Monika spojrzała na mnie z tym nieodgadnionym wyrazem twarzy, który miewała już wcześniej. Teraz na dokładkę policzki miała zaróżowione, a oczy jej błyszczały. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Odwróciła się na pięcie i odeszła ścieżką w stronę bramy.

Zastanawiam się, co powinnam zrobić. Zapłaciłam za zajęcia i jej obowiązkiem jest zwrócić mi połowę kosztów. Tu nie ustąpię. Klara chce trenować i na pewno skorzysta na tych zajęciach. Monika powinna być mi wdzięczna i zachować się jak odpowiedzialna matka, zamiast histeryzować. Tylko co dalej? Przecież nasze córki nadal będą chodzić razem do klasy, a my spotykać się na wywiadówkach. Mam udawać, że nic się nie stało? Czy na nowo ustalić nasze relacje? Może już nie tak bliskie… Bo jakoś nie widzę siebie oglądającej każdy grosz przed wydaniem...

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również