Wellbeing

Mikroplastik jest w naszym lunchu, w szklance wody, w ulubionej szmince. Jak bardzo szkodzi zdrowiu?

Mikroplastik jest w naszym lunchu, w szklance wody, w ulubionej szmince. Jak bardzo szkodzi zdrowiu?
Fot. 123RF

Obliczono, że do tej pory wyprodukowaliśmy ok. 8,5 miliarda ton plastiku. Co minutę do oceanów wpada ciężarówka syntetycznych odpadów. Są wśród nich znane nam z drastycznych zdjęć torebki, sznurki, słomki, niedopałki papierosów, które nie raz już znajdowano w żołądkach zwierząt. Ale duża część odpadów to plastikowe drobiny, które trudno dostrzec gołym okiem. To tzw. mikroplastik. Gdzie go znajdziemy i czy szkodzi naszemu zdrowiu?

 

Co to jest mikroplastik?

Mikroplastik można znaleźć w wodzie, którą pijemy i w powietrzu, którym oddychamy. W glebie i produktach żywnościowych. Mikroplastik to  cząstki tworzyw sztucznych – m.in. polietylenu, polipropylenu, polistyrenu, poliamidu, poliesteru czy akrylu – o rozmiarze od 1 µm do 5 mm. Powstają głównie w procesach rozpadu tworzyw sztucznych.

Butelki, torebki, plastikowe sztućce nie ulegają biodegradacji, lecz z upływem czasu rozpadają się na mniejsze cząstki. Sprzyja temu działanie promieni UV, tlenu i wysokich temperatur (to dlatego cząsteczki tworzyw sztucznych znaleźć można czasem m.in. w wodzie butelkowanej – migruje do niej z opakowań przechowywanych w nieodpowiednich warunkach). Jak obliczyli naukowcy, najwięcej syntetycznych drobin trafia do środowiska ze ścieranych na drogach opon samochodowych. Drugie miejsce zajmuje tzw. pellet, czyli granulki plastiku używane do produkcji wyrobów z tworzywa. Trzecie – mikrocząstki pochodzące z prania syntetycznych tkanin.

Aż 80 proc. zanieczyszczeń znajdujących się w wodach pochodzi z lądu. Między innymi dlatego, że syntetyczne drobiny są tak małe, że urządzenia w oczyszczalniach ścieków nie są w stanie ich wyłapać. I tak trafiają więc do rzek i mórz. Według naukowców z Politechniki Gdańskiej rocznie do Bałtyku wpływa 40 ton mikroplastiku. Znaleziono go w ciałach wszystkich organizmów morskich. Może więc, pałaszując flądrę w nadbałtyckiej smażalni, zjadasz przy okazji… drobinki z syntetycznych tkanin, które zmyłaś z siebie pod prysznicem? 

 

 

Mikroplastik w kosmetykach

Mikroplastiki, czyli m.in. granulki z polietylenu lub poliestru popularne były zwłaszcza w peelingach i złuszczających żelach pod prysznic. Polubiłyśmy je, bo w odróżnieniu od naturalnych drobin złuszczających, np. pestek owoców, były delikatniejsze, mniej szorstkie. Ale mikroplastiki wykorzystywane są także do produkcji past do zębów, kremów i balsamów do ciała, podkładów, pudrów, szminek… Pełnią  rolę zagęstników, substancji ułatwiających poślizg lub np. zapewniających cerze matowy wygląd. 

Unia Europejska zaleciła wycofanie mikroplastików do 2020 roku, ale większość firm kosmetycznych zaczęła robić to już wcześniej. Nie produkuje się już peelingów z plastikowymi kuleczkami, branża wraca do składników naturalnych. Trudniej jest jednak zastąpić poliakrylany, służące jako zagęstniki, albo polimery metakrylanowe, dzięki którym kosmetyki mają działanie matujące. A klientki owszem, chcą dbać o środowisko. Chętnie sięgają po kosmetyki, które mają naturalny skład. Ale pod warunkiem, że są tak samo skuteczne i wygodnie w użyciu jak te z syntetycznymi składnikami. 

Wiele firm z branży beauty dołącza do międzynarodowej kampanii Beat the Microbead, propagującej wyeliminowanie mikroplastików. Ich listę znajdziesz na stronie beatthemicrobead.org. Sprawdzajmy, czy są na niej nasze ulubiona marki!

Mikroplastik w wodzie

Codziennie sięgamy po wodę w butelkach (PET) i produkty w jednorazowych opakowaniach. Według naukowców to największe źródła mikroplastiku. Aż w 90 proc. butelkowanej wody znaleziono od 2 do 44 mikrocząsteczek na litr. To dwa razy więcej niż w wodzie kranowej. Pamiętajmy, że mikroplastik uwalnia się w wysokiej temperaturze. Jeśli widzimy, że w sklepie zgrzewki wody w butelkach plastikowych stoją na słońcu, omińmy je szerokim łukiem w trosce o nasze zdrowie. Również będąc na plaży wyróbmy w sobie nawyk, żeby chować butelkę z wodą w cieniu, do namiotu plażowego.

 

 

Mikroplastik w rybach

Mikroplastik w rybach to kolejny ważny temat, obok którego nie możemy przejść obojętnie. Latem pod wpływem promieniowania UV plastik rozpada się na cząsteczki o mikroskopijnych rozmiarach. Mogą mieć średnicę od 5 mm do 10 nanometrów. Takie cząsteczki uwalniają miliony plastikowych odpadów w morzach i oceanach. Z wyglądu przypominają one plankton, dlatego zjadają je ryby i owoce morza, które mają najwyższe stężenie mikroplastiku. Znaleziono go m.in. w: łupaczach, dorszach, tuńczykach, makrelach, skorupiakach, a także w konserwach rybnych (w jednej zjadamy pięć cząsteczek szkodliwego materiału). A razem z nimi plastik trafia na nasze stoły.

Mikroplastik w soli

Mikroplastik zawarty w soli to nie wymysł marketingowy mający na celu zmniejszenie jej spożywania. Jakiś czas temu naukowcy sprawdzili bowiem sól 15 różnych producentów, którą można kupić w supermarketach. Wynik był alarmujący: w każdej z próbek znaleziono cząsteczki plastiku, w większości przypadków był to poli(tereftalan etylenu), czyli PET. Szczególnie zanieczyszczone były przeanalizowane rodzaje soli morskiej – w tych próbkach znaleziono od 550 do 681 cząsteczek na kilogram soli. Ilości mikroplastiku znalezione w przypadkowych próbkach uznaje się za nieszkodliwe dla ludzi, mimo to eksperci ostrzegają przed skutkami długoterminowymi. Zdaniem toksykologa prof. Edmunda Masera trzeba mieć na uwadze, iż mikroplastik pełni funkcję wehikułu transportującego do ciała człowieka niebezpieczny „ładunek”:

– Może on kumulować substancje organiczne takie jak DDT, dioksyny, ale również metale ciężkie, i tym samym przyspieszać uwalnianie ich do organizmu.

Kilogram soli morskiej może zawierać nawet 600 mikrocząsteczek mikroplastiku.

Jak mikroplastik wpływa  na zdrowie? 

Badania trwają, a naukowcy nie udzielili jeszcze jednoznacznej odpowiedzi. W 2020 roku WHO zaprosiła do prac nad oceną szkodliwości plastikowych drobin specjalistów z różnych branż. Toksykolodzy, chemicy, mikrobiolodzy analizują, jakie zagrożenie może nieść kontakt z cząstkami mikroplastiku pochodzącymi ze środowiska.

Według niemieckich badaczy co tydzień z jedzeniem, piciem i wdychanym powietrzem, do naszego organizmu może trafiać ok. 20 g mikroplastiku. Uważa się jednak, że drobiny o rozmiarach co najmniej 150 mikrometrów prawdopodobnie nie są absorbowane przez organizm  – jeśli je połkniemy, zostają wydalone. Nie wiadomo jednak jeszcze, co dzieje się z mniejszymi cząstkami, które trafiają do płuc i układu trawiennego. Podejrzewa się, że mogą kumulować się w różnych organach, zakłócać ich pracę, wywoływać reakcje alergiczne. Co gorsza, zagrożeniem mogą być nie tylko same cząsteczki plastiku, lecz uwalnianie przez nie chemikalia (m.in. tzw plastyfikatory, czyli m.in. ftalany używane w procesie produkcji opakowań z tworzyw sztucznych). Do plastikowych cząstek łatwo mogą przylegać też toksyny – węglowodory aromatyczne i pestycydy – a także chorobotwórcze mikroorganizmy: bakterie, wirusy, które w ten sposób przedostają się do organizmu... 

Czy mikroplastik nam szkodzi? Badania

Austriaccy naukowcy udowodnili istnienie mikroplastiku w ludzkim ciele. Przebadali osoby z ośmiu krajów, w tym z Polski. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale mikroplastik pojawia się w naszej codziennej diecie. Stopniowo gromadzi się w układzie pokarmowym, a stąd przenika do innych naszych tkanek. Wprawdzie nie ma jeszcze konkretnych badań mówiących o tym, jaki jest długoterminowy wpływ mikroplastiku na organizm ludzki. Ale przebadano już ryby oraz myszy laboratoryjne, które jak się okazało, miały cząstki tworzyw sztucznych odłożone w wątrobach, nerkach i jelitach. Wyniki tych badań pokazały również, że upośledza on wzrost, rozwój, mózg, powoduje problemy z płodnością. Być może podobnie jest u człowieka?

Z kolei naukowcy z Vrije Universiteit (Free University) Amsterdam w Niderlandach przebadali próbki krwi od 22 anonimowych dorosłych dawców, których stan zdrowia był bardzo dobry. Badania pokazały, że w 17 próbkach, czyli 80 proc., potwierdzono obecność mikroplastiku. Wyniki te mogą stanowić dowód na to, że cząsteczki mikroplastiku są w stanie przemieszczać się po ciele człowieka, a następnie osadzać się w jego narządach. 

Krew jako składnik stanowi 6-7 proc. masy ciała człowieka. Nawadnia narządy organizmu i jest ścieżką transportu tlenu, składników odżywczych, a potencjalnie również cząstek plastiku w obrębie ciała do innych tkanek i narządów – czytamy w badaniu opublikowanym na łamach Environment International.

Mikroplastik: co wyeliminować z kuchni?

Poniżej lista produktów, na które warto zwrócić uwagę podczas zakupów (jeśli tego do tej pory nie robiłyśmy), ponieważ znajduje się w nich mikroplastik:

  • herbata w torebkach – choć wyglądają na papierowe, wcale takie nie są, lepiej wysypać zawartość do dzbanka i tak zaparzyć herbatę,
  • słomki do napojów, łyżki, miski z plastiku - na szczęście praktycznie już nikt ich nie produkuje,
  • produkty sypkie (ryż, kasze) pakowane w saszetkach (w których je gotujemy) - lepiej rozciąć torebkę, wsypać zawartość do garnka i dopiero gotować,
  • wodę mineralną i inne napoje w plastikowych butelkach.

Mikroplastik: jak się bronić?

Troska o środowisko jest jednocześnie troską o nasze zdrowie. Warto o tym pamiętać, dokonując codziennych wyborów. Im mniej tworzyw sztucznych będziemy używać, tym mniej odpadów wygenerujemy. Proste. A jednak niełatwe do zrealizowania. Ponieważ sztuczne tworzywa są wszędzie. W kuchni, w łazience, w garderobie. A przemysł wciąż dostarcza ich więcej. Obliczono, że tylko w Europie produkuje się prawie 60 mln. ton plastiku rocznie. A ten, gdy już trafi do środowiska, zostanie tam prawdopodobnie na kilkaset lat. Jakie mamy wyjście? Pamiętajmy, że popyt rodzi podaż. Dokonujmy świadomych zakupów, wybierajmy produkty naturalne. Segregujmy śmieci, żeby ponownie wykorzystywać tworzywa, które już trafiły do obiegu. Już w momencie kupowania produktu pomyślmy, jakie będą jego dalsze losy. Zmiany wymagają czasu, ale wspólnymi siłami da się je przeprowadzić. Choćby po to, żeby ze spokojem pałaszować świeżą flądrę w knajpce przy plaży.

Mikroplastik i dobre nawyki

  • Pilnujmy, by plastikowe opakowania nie były poddawane temperaturze wyższej niż 15 st. – mikroplastik uwalnia się pod wpływem ciepła. Latem lepiej więc nie nosić wody w plastikowej butelce, a zimą nie stawiać opakowań blisko kaloryfera.
  • Jeżeli musimy kupować produkty w plastikach, sprawdzajmy oznaczenia. W znaczku trójkąta powinny być cyferki – 2,4 lub 5 oznaczają, że opakowanie jest bezpieczne. Tych z cyframi 1, 3, 6 lub 7 nie kupujmy lub – jeżeli nie mamy wyjścia – od razu po przyjściu do domu przełóżmy żywność do innych pojemników.
  • Zrezygnujmy z  jednorazowych kubeczków (np. tych, w których sprzedawane są kawa czy herbata na stacjach benzynowych, festynach) oraz plastikowych sztućców.
  • Ozdoby do domu wybierajmy z naturalnych materiałów (szkło, drewno, wiklina, papier, glina itp.). Uwaga! Bardzo niebezpieczny jest brokat – to plastik typu PET!
  • Warto zrezygnować z linoleum i sztucznych wykładzin.
  • Kupując zabawki, wybieraj te z atestem (CE). Jeśli nie mamy pewności, że są atestowane, nie kupujmy też zabawek plastikowych dodawanych do jedzenia (np. w zestawach dla dzieci).
  • Czytaj etykiety na kosmetykach – wiele zawiera mikroplastik.
  • Wietrz często mieszkanie. 4-5 razy dziennie otwórz okno na ok. 10 minut nawet zimą. Drobinki plastiku w  pomieszczeniach zamkniętych występują w większym stężeniu niż na dworze.
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również