Wywiad

Jak w ciągu 25 lat zmienił się nasz styl? Mówią Stenka, Grochowska, Zielińska, Herman i Ostaszewska

Jak w ciągu 25 lat zmienił się nasz styl? Mówią Stenka, Grochowska, Zielińska, Herman i Ostaszewska
Fot. Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Artists

Z okazji jubileuszu konkursu Doskonałość Mody pięć gwiazd opowiada, kto wpłynął na ich styl, o najważniejszych kreacjach oraz pamiętnych faux pas. Pięć wspaniałych aktorek: Katarzyna Zielińska, Maja Ostaszewska, Agnieszka Grochowska, Katarzyna Herman i Danuta Stenka często gości na okładkach TS, a teraz wspominają najważniejsze sesje i związane z nimi wydarzenia. Wspólnie świętujemy 25 lat konkursu Doskonałość Mody. 

Katarzyna Zielińska: "Strój skrytykowano, nawet mnie to lekko podłamało. Ale dziś patrzę na to zdjęcie jak na obrazek wielkiej szczęśliwości"

Moje fascynacje modą 25 lat temu? W szkole teatralnej chodziłam w czerni, w spódnicach ćwiczebnych, rozszerzonych dołem. Do tego body. Wiele dziewczyn się tak nosiło. Nawet jak wracałam na weekend do Starego Sącza, to w czerniach, artystowska. Dziś najlepiej czuję się w sukienkach szerokich, zapinanych od dołu do góry, z kołnierzykiem. Mam kilka: białą w niebieskie motyle, granatową w paski. Wkładam rajstopy, płaskie buty i przemierzam miasto na luzie. A, i mogę wszystko zjeść, nic nie opina. (...)

Faux pas? Popełniałam! Pamiętam: opięte dżinsy, fioletowy czy różowy pasek, zielona kurtka, fioletowa bluzka. Czułam się pięknie i cieszyłam, że robią mi zdjęcia. Strój skrytykowano, nawet mnie to lekko podłamało. Ale dziś patrzę na to zdjęcie jak na obrazek wielkiej szczęśliwości. Myślałam wtedy: właśnie przyjechała mama, mam zdrowie, pracę, rodzinę. Teraz, kiedy wychodzę „na ściankę”, wiem, co chcę podkreślić: obojczyki, dekolt, plecy, ramiona. Nie lubię mini, obcisłych szortów, gołego brzucha. Z polskich marek cenię Bizuu, Marlu, Just Paul. Uwielbiam biżuterię, dopełnia strój. Wzrusza mnie ta, którą robią synkowie. (...)

Okładki TS? Pamiętam pierwszą, w króciutkich włosach. Wtedy propozycja mnie speszyła: „Twój Styl”, pismo od zawsze obecne w życiu moim, mamy, siostry – a tu ja? Nerwy i radość. To były też czasy, kiedy trochę wstydziłam się swego ciała, uważałam, że jest mnie za dużo, że może ramię za grube. Teraz się do tego uśmiecham, bo byłam wtedy przepiękną dziewczyną.

Danuta Stenka: "Właśnie w prostocie tkwi siła"

Moda i ja? Nie jestem wyznawcą, ale też nie jesteśmy sobie obce. Przyglądam się jej zza węgła i wybieram to, co spójne ze mną. Najczęściej rzeczy proste, a jednak właśnie w prostocie tkwi siła. Ostatnimi laty np. biały garnitur, w jaki ubrał mnie Maciek Zień na galę Orłów: oversizowa marynarka i „spodniska” (odkrycie, bo sądziłam, że jestem na taki strój za „krótka”), srebrna suknia na pokazie Maćka (podniesione ramiona, gołe plecy, delikatny tren) czy asymetryczna z premiery "Kleksa", która ma moc, można rzec, antyczną. (...).

Co się działo u mnie 25 lat temu? Graliśmy dużo teatrów telewizji, wspominam to z tęsknotą. Za chwilę wchodziłam na plan filmu jako George Sand. Miałam za sobą przygodę w "Bożej podszewce". I dwie córeczki. Młodsza od zawsze pasjonuje się modą, dziś bywa moim i całej rodziny doradcą. Starsza lubiła styl sportowy. Na premierę "Chopina" ubierała mnie Viola Śpiechowicz, zaprojektowała sukieneczkę i dla niej. Piękna, prosta. Zostawiłam na pamiątkę, może jakaś wnuczka kiedyś włoży?

Katarzyna Herman: "Kiedy patrzę na swoje okładki TS, dostrzegam detale – a to większy biust, bo karmiłam córkę piersią, a to pierścionek zaręczynowy, bo byłam zakochana, a to smutne oczy, bo jakaś miłość się skończyła"

Mile wspominam pokaz Ani Kuczyńskiej jakieś 20 lat temu. Byłam jej „muzą”. Półmrok, modelki na czarno przechadzały się między stolikami, miały w rękach lampy - parasole, na koniec wchodziłam ja cała na biało. Tę jedwabną sukienkę mam do dziś. W ogóle kocham polskie marki, to mój patriotyzm. Kiedy patrzę na swoje okładki TS, dostrzegam detale – a to większy biust, bo karmiłam córkę piersią, a to pierścionek zaręczynowy, bo byłam zakochana, a to smutne oczy, bo jakaś miłość się skończyła… Ubrania? Mają wartość sentymentalną. Jak ten golf z liceum, w którym pozowałam do pierwszego dowodu – dziś chodzę w nim na zdjęcia próbne. Albo spódnica w kratę z dziewiczej wełny, którą dostałam od niedoszłej teściowej – kupiła ją w latach 60. w Londynie. (...)

Faux pas? Raz dałam się sfotografować w beżowym staniku do siatkowej bluzki, we fleszach wyglądało tak sobie. Zresztą pozowanie na ściance to zawsze kompromitacja w moim wykonaniu. (uśmiech) Na co dzień się nie stroję, bo niemal co wieczór stroję się na scenę w teatrze. To tak jakbym 300 dni w roku miała sylwestra.

Maja Ostaszewska: "W NYC byłam szczęśliwa, bo pierwszy raz w życiu poszłam do H&M. Ale większe zakupy zrobiłam w Chinatown"

Z domu wyniosłam dwa wspaniałe, choć odmienne wzorce. Mama – naturalna, długowłosa, niemalująca się. Ubrana w stylu hippie, robiła na drutach długie kreacje, nosiła sukienki w wielbłądy Hoff. Babcia – krakowska elegantka, pachnąca Panią Walewską i pudrem Yardleya. U niej pierwszy raz mierzyłam apaszki, szpilki. Mam po niej torebkę Chanel, perły i sukienkę z jedwabnej żorżety.

Z czułością patrzę na dawne okładki TS, kojarzą się z momentami twórczego szczęścia, towarzyszyły ważnym premierom. Wzrusza mnie ta w ubraniach Kenzo. Mam mocne spojrzenie, a przecież na sesji kilka metrów ode mnie leżała w wózku maleńka córeczka. Byłam w szczytowym momencie łagodności, a na okładce wyszła matczyna moc. Ćwierć wieku temu ani projektanci, ani styliści nie proponowali nam stylizacji na branżowe okazje – nagrodę w Gdyni odbierałam w komplecie kupionym w butiku z markami skandynawskimi w Warszawie. Kiedy zaczęliśmy wyjeżdżać z teatrem za granicę, odkryłam sklepiki vintage. W Paryżu część pieniędzy poszła na muzea, a reszta na czerwony płaszcz Kookaï z ekoskóry. W NYC byłam szczęśliwa, bo pierwszy raz w życiu poszłam do H&M. Ale większe zakupy zrobiłam w Chinatown. Bardzo modne były wtedy chińskie baleriny i sukienki. Pamiętam, że miałyśmy takie obie z Magdą Cielecką. Ubrania dają przyjemność, są wyrazem gustu, osobowości. Ważne, żeby były wolne od okrucieństwa wobec zwierząt i wyzysku ludzi. Mam dużo torebek i ubrań wegańskich. Jeśli cokolwiek ze skóry, to tylko vintage. Kiedy byłam młodsza, czasami dawałam się namówić na coś, w czym nie do końca dobrze się czułam. Dziś – niemożliwe. 

Agnieszka Grochowska: "Zawsze lubiłam rzeczy klasyczne, nie eksperymentowałam. Dlatego utożsamiam się z Agnieszką z początku wieku"

Mój styl przez lata był zachowawczy. Wiele osób, gdy ogląda dawne zdjęcia, woła: „jak mogłam to włożyć?!”. Ja nie, zawsze lubiłam rzeczy klasyczne, nie eksperymentowałam. Dlatego utożsamiam się z Agnieszką z początku wieku. Kiedyś zdjęcia do magazynów były dla mnie stresujące. Przed kamerą w filmie czułam się na swoim miejscu, a przed aparatem nie. Długo miałam wrażenie, że będę oceniana, okażę się niewystarczająca. Teraz „na życie” nadal wybieram prostotę, ale z latami moje sesje stały się odważniejsze, zaczęłam się tym wreszcie bawić. (...)

Strój, w którym czuję się sobą? Zamaszysty płaszcz, biały T-shirt, odblaskowe adidasy. Lubię pierścionki po babci Danieli. I kolczyki. Do filmu musiałam zrobić drugą dziurkę w uchu, spodobało mi się, myślę o trzeciej. Zrezygnowałam z torebek. Kartę, telefon, błyszczyk chowam w kieszeniach marynarki, płaszcza. Uwielbiam projekty Ani Kuczyńskiej. Lubię Affair za kwieciste sukienki, dzięki którym przeprosiłam się z kobiecością. Cenię buty Mako i ich twórczynię – imponują mi ludzie, którzy umieją rozrysować projekt, zrobić coś namacalnego. Może to marzenie osoby, która pracuje z ulotną materią – po aktorach zostają filmy, ale przedmiotów nie wytwarzamy. 

Cały tekst można przeczytać w majowym wydaniu Twojego Stylu.

OkładkaTS05

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również