Relacje

"Rzucił żonę dla dużo młodszej kobiety i domagał się połowy majątku. Los okrutnie z niego zadrwił"

"Rzucił żonę dla dużo młodszej kobiety i domagał się połowy majątku. Los okrutnie z niego zadrwił"
Fot. 123rf

Czasem nie jesteśmy świadomi, jak wielkie ryzyko niosą ze sobą życiowe zmiany. 

Rodzina idealna?

Kiedy Robert, szef działu IT, po raz pierwszy przedstawił mi swoich rodziców, byłam oszołomiona ich ogromnym, stylowo urządzonym domem z bajecznym ogrodem. Wyglądał jak z okładki magazynu.

Matka Roberta była czarująca. Niezwykle stylowa elegantka na obcasach i w pełnym makijażu. z uśmiechem, któremu nie można było się oprzeć.

Jej mąż, Jan, dyrektor firmy, był ubrany elegancko, ale swobodnie. Dystyngowany i srebrnowłosy, urzekał pewnością siebie i niezaprzeczalnym urokiem osobistym.

Oboje sprawili, że ja - przeciętna dziewczyna z biura – czułam się u nich naprawdę mile widziana.

Podczas eleganckiego lunchu Pani Agnieszka wyjaśniła, jak ona i Jan się poznali i jak doszło do ich niezwykłego ślubu.

– Nie mogliśmy stawić czoła całemu zamieszaniu związanemu z dużym ślubem, więc kiedy Janek zasugerował pakiet ślubny z miesiącem miodowym daleko od domu, byłam zachwycona. Pobraliśmy się na karaibskiej wyspie na samej plaży – rozmarzyła się.

– Byliśmy tylko my dwoje i młody chłopak w szortach, który poprowadził nabożeństwo –  wyjaśnił Jan.

– To było takie romantyczne! – wspomniała z rumieńcem na twarzy Agnieszka.

– Tak, niezwykle! Robert urodził się dokładnie dziewięć miesięcy później - uśmiechnął się Jan.

Po obiedzie Agnieszka oprowadziła mnie po domu. Skończyłyśmy w głównej sypialni, gdzie pokazała mi zawartość swojej szafy.

– Och, spójrz na to, Antosiu – wyciągnęła cukierkowo-różowe spodnie do biegania i bluzę. – Czyż to nie jest ohydne? Kupiłam to na wyprzedaży lata temu.

Przytaknęłam. – Wydaje mi się, że ten kolor nie bardzo do Pani pasuje.

Była zaskoczona. – Nie pasuje? A jaki kolor pasuje?

Wybrałam z jej garderoby zielono-kremową bawełnianą sukienkę i przyłożyłam ją do jej twarzy. – To jest o wiele bardziej odpowiednie.

Delikatnie obróciłam ją w stronę lustra, aby zademonstrować swój punkt widzenia. – Widzi Pani, jak ten odcień ożywia Pani cerę?

– Tak, zdecydowanie! Masz do tego oko, prawda?

Uśmiechnęłam się. Agnieszka była zadowolona, że znalazła nową „przyjaciółkę”. Była szczupłą kobietą po sześćdziesiątce, wyglądającą kapitalnie. Jako była modelka i właścicielka własnej agencji modelek, bardzo dbała o swój wygląd i spędzała dużo czasu na wizytach w siłowni, u fryzjera i kosmetyczki.

Ku swej radości odkryłam, że mamy ten sam gust jeśli chodzi o modę. 

Agnieszka zatrudniła menadżera i miała teraz więcej czasu. Po pracy coraz częściej razem odwiedzałyśmy duże centra handlowe i korzystałyśmy z wyprzedaży. To była dla nas doskonała zabawa.

Wkrótce wyszłam za Roberta za mąż.  

Nie zauważyliśmy żadnych napięć w małżeństwie jego rodziców, więc wiadomość o ich rozstaniu była dla nas ogromnym szokiem.

Jan zostawił Agnieszkę dla znacznie młodszej kobiety, a krótko potem zażądał rozwodu.

Rozwód i co dalej

– Wpadłam po pracy do twojej mamy. Znowu zrobiła ogromne zakupy. – powiedziałam do Roberta pewnego wieczoru podczas kolacji. – Tym razem wybrała granatowo-białą sukienkę i dopasowała do niej odpowiedni żakiet i szpilki. Wszystko naprawdę śliczne, ale nie chciałbyś znać ceny…

Wzruszył ramionami nad naszym makaronem. – Przeszła już wystarczająco dużo. Zasługuje na to, by chociaż tak sprawić sobie przyjemność.

– No tak, masz rację. Ale czy nie powinna jednak bardziej myśleć o swojej przyszłości?

– Mama odziedziczyła dom po ciotce, więc jest na jej nazwisko - przypomniał.

– Ale czy twojemu ojcu nie należy się połowa jego wartości? 

Westchnął. – Nie wiem. Spodziewam się, że wszystko zostanie uregulowane podczas sprawy rozwodowej.

– To może potrwać jakiś czas – dodałam.

Kiwnął smutno głową. 

Poczekajmy, aż minie zakochanie

Później odezwał się Jan. Chciał zobaczyć się z Robertem.

Mąż spotkał się z ojcem w cichej kawiarni w mieście. Celowo do nich nie dołączyłam. Wiedziałam, że będę czuć się niekomfortowo, słuchając niezręcznych wyjaśnień teścia na temat tego, dlaczego jego długoletnie małżeństwo się rozpadło.

Kiedy Robert wrócił do domu, wyglądał na zestresowanego i zmęczonego.

– Jak poszło?

Opadł na krzesło. – Było ciężko. Tata powiedział, że po prostu nie mógł się nie zakochać. Pokazał mi jej zdjęcie w swoim telefonie. Nazywa się Klara. Jest zwyczajna, w niczym nie przypomina mamy. Luźno ubrana, z kolczykiem w nosie, powyciąganych spodniach do biegania i bluzie z kapturem.

Byłam zaskoczona.

Nie miała nawet grama makijażu i nosiła krótkie, gładko zaczesane do tyłu włosy. Wynajmowała małe mieszkanko na drugim końcu miasta, nad tanią knajpą ze smażonymi kurczakami.

Nie mogłam tego pojąć. Jan był taki elegancki i wyrafinowany. Nie potrafiłam wyobrazić sobie go w kawalerce na peryferiach miasta. 

– Gdzie ojciec ją poznał?

Robert potrząsnął głową. –  No i to jest właśnie najlepsze. Klara… to, pani, która u rodziców sprząta.

– Co? – nie mogłam w to uwierzyć.

Pewnego dnia tata wrócił wcześniej z pracy z bólem głowy, podczas gdy mama była jeszcze w agencji. Założył, że każda sprzątaczka jest osobą na emeryturze, która pracuje na pół etatu, by potem móc opiekować się wnukami. Ale Klara okazała się być 35-letnią bezdzietną singielką. Prowadziła własną firmę sprzątającą, pracując w pełnym wymiarze godzin jako wolny strzelec.

– Ma kilku zamożnych klientów, firmową furgonetkę i koszulkę polo z własnym logo. Tata był pod wrażeniem jej zapału i przedsiębiorczości. Zaczęli rozmawiać, a dalszy ciąg historii już znasz. 

Westchnęłam. – Jestem przekonana, że to tylko kryzys wieku średniego, Robert. Kiedy Klara po raz kolejny zaserwuje mu na kolację zamówioną przez telefon pizzę, zatęskni za eleganckimi kolacjami przy świecach serwowanych przez twoja matkę. Otrzeźwieje, zobaczysz – przekonywałam go.

– Powiedział, że lubi relaksować się na kanapie z pizzą i oglądać telewizję. Podobno nawet nie zawracają sobie głowy talerzami, tylko jedzą wprost z pudełka. On się cieszy, że może uciec od tego, co dla niego szykowała matka!

– Jest zakochany. Poczekaj, aż zauroczenie minie i emocje trochę opadną – poradziłam.

Poznajmy się

A jednak czas nie miał tu nic do rzeczy: emocje nie chciały opaść i mimo upływu tygodni nic się nie zmieniało. Tymczasem Jan i Klara poprosili nas o spotkanie.

Pewnego sobotniego popołudnia poszliśmy ich odwiedzić.

– Miło cię poznać –  powiedziała Klara.

Tak, jak opisał to Rob, była zupełnie zwyczajna. Ubrana w ogromne, puszyste różowe kapcie, jasnoróżowe spodnie do biegania i pasującą do kompletu bluzę. Wyglądała tak, jakby wybrała ten jedyny naprawdę nietrafiony, do niczego nie pasujący zakup Agnieszki z wyprzedaży, którego poradziłam się jej pozbyć.  

Ku mojemu zaskoczeniu, Jan pojawił się w luźnych dżinsach, sportowej koszulce i klapkach. Miał też kilkudniowy zarost. 

– Nastaw czajnik, Klara –  odezwał się do swojej nowej dziewczyny. – Jak widzicie, to miejsce to nie pałac. Chcemy wkrótce się przeprowadzić, prawda, kochanie? Pomogłoby nam, gdyby twoja mama zgodziła się sprzedać dom. Robert, czy mógłbyś z nią porozmawiać?

Po raz drugi byłam zaskoczona i wyczułam, że Robert też.

To było napięte popołudnie.

Nie zostaliśmy długo. 

Nieoczekiwany zwrot akcji

Wyglądało na to, że Agnieszka też wyczuła zmiany w powietrzu, kiedy przyszłyśmy do niej na niedzielny obiad.

– Co to jest, mamo? – Robert wskazał stertę papierów na stoliku do kawy.

– Próbuję uporządkować swoje finanse. Wszystko jest w takim bałaganie!

Polały się łzy, więc chwyciłam pudełko chusteczek i usiadłam obok niej.

Zacisnęła dłonie. – Jan chce, żebym sprzedała dom. Ale ja nie chcę się przeprowadzać. Dom jest mój!

Robert przeczesał dłonią włosy. – Musisz zasięgnąć porady prawnej. W końcu to on podjął decyzję o rozstaniu i wyprowadzce. 

Agnieszka przytaknęła. – Tak, zrobię to.

Ja z kolei przedstawiłam jej inną propozycję. Pomyślałam o Klarze i o tym, jak poradziła sobie ze sprzątaniem.

– To byłby projekt, w którym pomagałabym ludziom w doborze ubrań. Na początek prowadziłabym go dorywczo.

Twarz Agnieszki rozjaśniła się. – Moi koledzy z agencji modelek byliby tym zainteresowani.

– To wspaniale, bo chciałabym, żebyś mi pomogła!

Uśmiechnęła się szeroko. – Z największą przyjemnością!

Kilka dni później zadzwoniła do mnie.

– Nie zgadniesz, co się stało! Kiedy pokazałam notariuszowi nasz akt małżeństwa, powiedział, że jest fałszywy!

Aż się zachłysnęłam–  Fałszywy?

– Młody chłopak, który udzielił nam ślubu okazał się być miejscowym udającym urzędnika, by zarobić na utrzymanie. Jan i ja nie jesteśmy małżeństwem w świetle prawa! Tym samym mogę zatrzymać dom i wszystko, co się w nim znajduje. – oznajmiła z ulgą w głosie. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również