Portret

Małgorzata Potocka: "Nagle człowiek się budzi sam na placu boju, ma 50 lat i zabałaganił mnóstwo spraw"

Małgorzata Potocka: "Nagle człowiek się budzi sam na placu boju, ma 50 lat i zabałaganił mnóstwo spraw"
Małgorzata Potocka
Fot. AKPA

Jej telefon przestał dzwonić, a ona sama poczuła się dziwnie niepotrzebna. Ale to już przeszłość. Teraz Małgorzata Potocka wraca z siłą komety: jako dyrektorka teatru, aktorka i artystka.

Małgorzata Potocka: aktorka, artystka, dyrektorka

Już na pierwszy rzut oka widać, że w Teatrze Powszechnym w Radomiu tętni życie. Trwa remont, na korytarzach aktorzy mijają się z robotnikami. Dyrektorka Małgorzata Potocka jest wzywana w różne miejsca: po radę, decyzję, a zaraz potem, by podpisać kolejne dokumenty. Jest tu od rana. Wieczorem zagra w prawie trzygodzinnej komedii „Pomoc domowa”. Będę miała okazję przekonać się, że sala teatralna wypełni się po brzegi i śmiać się razem z publicznością. Teraz do sporego gabinetu z wyraźnym piętnem gustu i zainteresowań jego właścicielki: na ścianie wielki czerwony obraz Małgorzaty Borek, staroświecka kamera, zdjęcia i rzeźby, energicznym krokiem wkracza aktorka-artystka-dyrektorka. I nie ma wątpliwości, że energii wystarczy jej na wszystko, co tylko zaplanuje.

 

 

Długa przerwa w karierze Małgorzaty Potockiej

Odpowiedź jest prosta: jeśli nikt nie dzwoni z propozycją roli, wystawy czy realizacji teledysku, bez skutku składasz wnioski o dotację na filmy, zaczynasz myśleć, że cię nie chcą. - Przez ostatnie lata zabiegałam o role w serialach po prostu, żeby pracować. W końcu, czy jakiś serial się przewróci, jak Potocka wejdzie kilka razy? Ale nic z tego – mówi. Ich strata, bo Małgorzata Potocka, nawet kiedy pojawia się na ekranie na chwilę, przykuwa uwagę i zapada w pamięć. Jak ostatnio w epizodycznej roli w serialu „Chyłka” i jak na początku kariery, kiedy zadebiutowała w filmie „Wszystko na sprzedaż” Andrzeja Wajdy w roli dziewczyny nieudolnie recytującej wiersz Mickiewicza, siedząc w samochodzie z Elżbietą CzyżewskąBeatą Tyszkiewicz.

Walka o życie powoduje, że twoje marzenia czy możliwości też gdzieś się rozpływają. Katarzyna Kobro pewnego dnia spaliła swoje rzeźby. Musiała nakarmić siebie i dziecko, więc powiedziała: na tym koniec. Ja też miałam dwoje dzieci i ze wszystkim musiałam sobie radzić sama. Mogłam się stoczyć, zapić, znaleźć sobie jakąś furtkę, ale nie zrobiłam tego – tłumaczy.

Kilka okazji na zmianę ją ominęło. Kiedy w latach 90. jej firma producencka całkiem dobrze sobie radziła, nie zdecydowała się na wyjazd do Los Angeles, choć amerykańskie producentki, z którymi miała okazję pracować, namawiały ją na wyjazd. Wiedziała, że to byłaby dla niej szansa. Bo, jak mówi, Polska to nie jest kraj dla dzielnych kobiet. Dlaczego nie wyjechała? – Po rozstaniu z Grzegorzem psychicznie nie byłam w stanie podołać wyprowadzce za granicę z dwójką dzieci. Nie miałam odwagi na ten krok - przyznaje. Zrobiła go później. Niezauważana w Polsce więcej czasu spędzała za granicą, głównie w Ameryce. – Przez pewien czas organizowałam wystawy i wykładałam w kilku szkołach o swojej ukochanej epoce konstruktywizmu w sztuce - mówi.

Małgorzata Potocka o depresji

Ostatecznie rozsypała się psychicznie. – Depresja trzymała mnie prawie siedem lat. Podejmowałam wtedy najgorsze możliwe decyzje. W końcu pomógł mi Jacek Santorski i przyjaciele. Ale dzięki temu doświadczeniu nabrałam pokory wobec stanów psychicznych innych ludzi. Mój ojciec powtarzał mi, że jestem wyjątkowa, fantastyczna i miałam tę wiarę w sobie, aż nagle ją straciłam. Teraz wiem, że wewnętrzna energia może człowieka po prostu opuścić - twierdzi.

Jestem jak feniks, mogę odradzać się z popiołów. Wiem, że trzeba przeczekać, choć to trudne przy mojej niecierpliwej naturze. W końcu wszystko zaczęło się zmieniać, znowu stałam się tą dziewczyną, którą byłam, mając trzydzieści lat, i wrócił mój megapower – zapewnia Małgorzata Potocka.

Wszystko zaczęło się od choroby jej byłego męża, artysty wizualnego, Józefa Robakowskiego. - Rzuciłam wszystko, żeby się nim zająć. A my z Józkiem, jak się spotkamy, cały czas gadamy o sztuce i nie możemy przestać. Pewnego dnia Józek zapytał: mnie nagle: „Może zrobiłabyś doktorat?”. Pomyślałam, dlaczego nie? - wspomina.

 

 

Małgorzata Potocka: artystyczna dusza z doktoratem w ręku

Najpierw postanowiła pisać o kobietach fotografkach, tych wczesnych i mało znanych. Ale pod wpływem Robakowskiego zmieniła zdanie. - Występujesz w roli krytyka, opowiadasz o pracy innych, tak piszą wszyscy. Napisz, dlaczego jesteś artystką. Uznałam, że ma rację. Przecież miałam fascynujące spotkania ze sztuką już od dzieciństwa – mówi.

Wychowała się w domu artystów. Jej mama, Maria Chybowska, była dokumentalistką, pracowała jako drugi reżyser z Andrzejem Munkiem. Ojciec, Ryszard Potocki, architekt i scenograf, był eksperymentatorem i wynalazcą. W młodości był asystentem Siergieja Eisensteina. Brał udział w tworzeniu Studia Semafor. W swojej domowej pracowni budował rekwizyty i mobilne konstrukcje. Kiedy tworzył scenografię do filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, w pokoju Małgorzaty stały dwa zaprojektowane przez niego pelikany. - Bracia Kaczyńscy przychodzili do nas, żeby na nich posiedzieć, co mnie doprowadzało do szału. Biłam ich linijką po nogach, żeby zeszli. Po latach, kiedy spotkałam się z prezydentem Lechem Kaczyńskim, wspominał to ze śmiechem.

Rodzice chcieli, żeby była architektem-scenografem. To rodzinna tradycja, jeden z jej przodków pracował jako architekt na dworze cara Piotra I. - Mama też kochała architekturę. Całą ścianę pokoju miałam wytapetowaną budynkami znanych architektów. Jednak wolałam fotografię. Od dzieciństwa eksperymentowałam z wywoływaczami: puszczałam po nich kulki, rozlewałam olej. Ale wszystko trafiało do śmietnika, mama sprzątała po zakończonej zabawie – śmieje się.

Pierwszą wystawę, kiedy miała 14 lat, zorganizował jej ojciec. Pojechała z nim na plan filmowy i zabrała swój pierwszy aparat Zenit. W wolnym czasie odkryła funkcję makro i fotografowała bratki na klombie. – Tata zaciemnił okna w stołówce sanatoryjnej gdzie stacjonowaliśmy, i ustawił projektor do slajdów. Przyszła ekipa. Na ścianie pokazywały się kolejne wielkie wizerunki wnętrz kwiatów - kolorowe, abstrakcyjne formy. Po latach w nowojorskim MOMA zobaczyłam podobny projekt w wykonaniu malarza Jamesa Rosenquista - wspomina.

Doktorat, w którym opisała swoją artystyczną drogę i inspiracje, obroniła. Mimo że jeszcze nikt nie pisał w szkole filmowej o sobie, po zakończeniu obrony profesorowie stali i klaskali. Popłakała się. – Ten moment mnie uskrzydlił - przyznaje. Następnego dnia zaczynała pracę w radomskim teatrze.

Teatr Małgorzaty Potockiej

Do udziału w konkursie na dyrektora Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu namawiał ją nieżyjący aktor i prezes ZASP-u Paweł Królikowski. – Wcześniej nie odwiedzałam Radomia. Nie znałam nawet dowcipów krążących o tym mieście. Ale uważam, że w każdym miejscu na świecie można zrobić fantastyczne rzeczy. Kiedy Piotr Kruszczyński pojechał do mało znanego teatru w Wałbrzychu, zrobił z niego niemal najlepszy teatr w Polsce. Chociaż widzę nastawienie niektórych twórców - kiedy przyjeżdża do nas słaby reżyser, mówi, że aktorzy sobie nie radzą, a kiedy pojawia się dobry, mówi: znakomicie, świetnie mi się z nimi pracuje.

Jaki jest teatr Małgorzaty Potockiej? - Nie robię teatru eksperymentalnego. To Teatr Powszechny, który powinien pokazywać i komedie, i sztuki ambitne, ale nie hermetyczne. Musi zaspokajać wiele oczekiwań. Stawiam na świetne aktorstwo i reżyserów entuzjastów. Bo oni zawsze natchną wszystkich energią - przekonuje. Zaprosiła do współpracy reżyserki filmowe: Olgę Chajdas i Kingę Dębską. Planuje muzyczny spektakl wg filmu „Ewa chce spać”, który ma wyreżyserować Wojciech Kościelniak, oraz unowocześnione wersje „Samych swoich” i „Świętoszka”, którego właśnie zaczął przygotowywać Jarosław Tumidajski.

akpa20230619_dwa_teatry23_en_0063

Fot. Małgorzata Potocka, AKPA

W Radomiu odbywa się też Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski. W tym roku będzie 15., jubileuszowy. – Dotychczas pojawiały się na nim tylko spektakle z Litwy lub Łotwy. Poszłam do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i poprosiłam o pomoc w rozesłaniu przez Instytuty Polskie na świecie zaproszeń dla teatrów na nasz tegoroczny festiwal z gombrowiczowskimi przedstawieniami. Mamy już zgłoszenia z Japonii, Wenezueli, Chin, Argentyny – cieszy się, ale dodaje, że wszystko zależy od rozmiaru dotacji z Ministerstwa Kultury i władz Radomia. Stara się też zaktywizować radomskich biznesmenów, żeby przez fundację Radom Arte wspierali kulturę miasta i współfinansowali teatr. – Dziś hasło miasta brzmi „Radom, siła precyzji”. To raczej przekaz dla biznesmenów, a nie dla ludzi, którzy mają się w nim zakochać. Dla mnie Radom to miasto wielkich ludzi: Leszek Kołakowski, Jacek Malczewski, Jan Kochanowski, Witold Gombrowicz, Maria Fołtyn, Andrzej Wajda. Nimi można odczarować wizerunek. Namawiam prezydenta, żeby takie hasło przyświecało miastu. Zadeklarowałam, że wymaluję na wieżowcach przy wjeździe do miasta wielkie graffiti z ich postaciami, będzie się wjeżdżało do miasta kultury i sztuki. Będę drążyć, bo Radom jest tego wart, a jestem uparta – śmieje się.

W zeszłym roku nieoczekiwanie skontaktował się z nią duet kuratorski – Marika Kuźmicz i Robert Jarosz z ośrodka badawczego Fundacja Arton. Okazało się, że chcą zrealizować jej indywidualną, retrospektywną wystawę.

– Jesteśmy entuzjastami sztuki Małgorzaty Potockiej, która jako artystka wideoartu jest słabo znana, przynajmniej w porównaniu z jej publiczną personą – mówi kurator Robert Jarosz. – Już w 1978 roku wspólnie z Józefem Robakowskim stworzyła w Łodzi słynną Galerię Wymiany, ośrodek, w którym bywali artyści z całego świata. Jej cykle z początku lat 80. – „Warty honorowe”, „Kolejki”, „Korekcja” czy „Ciało”- pokazują, że była autonomiczną, bardzo świadomą artystką. Na swoim terytorium była wtedy jedyna, bo sama je stworzyła. Co ważne, w środowisku zdominowanym przez mężczyzn. Jej odejście od sztuki wizualnej w drugiej połowie lat 80. sprawiło, że niesłusznie została przemilczana w opisach tamtego czasu. Chcemy ją i jej prace przywrócić.

 

 

Mężowie Małgorzaty Potockiej: Robakowski i Ciechowski

Małgorzata Potocka przyznaje, że na zawieszenie jej działań w sztuce miał wpływ związek z Grzegorzem Ciechowskim. Porzuciła własną twórczość i skupiła się na teledyskach i organizowaniu tras koncertowych Republiki, a potem Obywatela GC.

– Podejście mężczyzn, z którymi byłam związana, do mojej twórczej działalności było różne. Józek zawsze we mnie wierzył i lubił moją sztukę. To dzięki niemu zaczęłam robić filmy dokumentalne o artystach. Gdy próbowałam się zabrać do sprzątania, a nie jestem w tym mistrzem świata, mówił do mnie: rzuć robotę, której nie potrafisz wykonywać, i rób to, co umiesz – leć do montażowni. A Grzegorz na mojej wystawie, na którą przyszło kilkadziesiąt osób, powiedział: „Po co to robić, na mój koncert przychodzi 12 tysięcy ludzi”. To osłabiało moje zaangażowanie - tłumaczy.

Córka Małgorzaty Potockiej o mamie: "Zapomniała o sobie i zapłaciła za to wysoką cenę"

Jej córka, Matylda Robakowska, uważa, że to był zasadniczy błąd. - Ona zawsze oddaje się całą sobą. Cokolwiek robi. Tak samo było z Grzegorzem. Zapomniała o sobie i zapłaciła za to wysoką cenę, została zapomniana i jako artystka, i jako aktorka.

Małgorzata Potocka dodaje: – Myślałam, OK, zajmę się nim przez jakiś czas, a potem przyjdzie czas na mnie. I nagle człowiek się budzi sam na placu boju, ma 50 lat i zabałaganił mnóstwo spraw.

Na wieść o planowanej wystawie pojawił się dylemat, gdzie właściwie są jej prace. Artystka nigdy ich nie kolekcjonowała. - To była jakaś beztroska artystyczna. Józek swoje rzeczy zbierał, ja nie. Bałaganiarstwo i trochę lekceważenie samej siebie. Akcja poszukiwawcza przyniosła skutki: jedne odnalazły w rodzinnych archiwach, inne zachował Józef Robakowski. Wystawę prac Małgorzaty Potockiej zobaczymy w połowie tego roku.

Małgorzata Potocka: "Życie mnie zahartowało"

Do swojego arystokratycznego pochodzenia ma dystans. - W PRL-u to niespecjalnie miało znaczenie. Nie ma związków z tym środowiskiem. Mój przodek hrabia Józef Potocki mieszkał na Ukrainie i postawił tam ze trzysta kościołów, a potem, gdy przeszedł na muzułmanizm, bo się pogniewał na papieża, który nie pozwolił mu się rozwieść, kościoły przerobił na meczety. Był hulaką, pijakiem i rozbójnikiem – śmieje się.

Ale jej tata, który przyjechał do Polski ze Związku Radzieckiego z Wojskiem Polskim, miał metalowe pudełko, w którym trzymał okulary swojej matki i kawałek rękawa swojego dziecięcego ubranka z muślinu. - To miało mu przypominać, skąd jest. Mnie też powtarzał: „Pamiętaj, skąd jesteś. Nikt ci już niczego nie odda. Ale to nie jest ci potrzebne. Potrzebujesz tylko mieć w sobie siłę królowej. Dzięki temu będziesz miała w sobie rozumienie, wybaczenie, pokorę, łaskę…”. Wymieniał różne rzeczy, które wtedy były dla mnie niezrozumiałe. A jednak je zapamiętałam – przyznaje. To oznacza, że wewnętrzna siła pozwalająca jej pokonywać niepowodzenia, to spadek po rodzinie? – Na pewno nie po mamie, bo ona się po wojnie nie podniosła. Wrażliwość mam po nich obojgu, ale wiarę, że sobie poradzę, po ojcu. Poza tym życie mnie zahartowało, bo byłam dzieckiem, które musiało sobie same dawać radę. Rodzice byli zajęci pracą, nie mówiąc o tym, że rozwodzili się przez siedem lat i wysłali mnie do szkoły zakonnej. Byłam przerzucana, podrzucana i porzucana. Zabiegałam o miłość, szczególnie mojej mamy.

Córki Małgorzaty Potockiej

Z córkami Matyldą i Weroniką zbudowała relacje pełne wzajemnej troski i miłości. - Matylda przyjeżdża do Radomia na premiery z synkiem Tadziem, odwiedzamy się, ale nie wydzwania do mnie co pięć minut. Za to Weronika, która mieszka z rodziną w Nowym Jorku, dzwoni trzy razy dziennie. Potrafi mi przypomnieć, że za godzinę mam wizytę u lekarza i mam już wyjść z domu. A ona jest naprawdę zajęta, bo pracuje i wychowuje 11-miesięcznego synka Grzegorza, który dostał imię po dziadku.

- Staram się opiekować mamą, pewnie też dlatego, że jestem daleko i widzimy się dwa razy do roku. Ale jak już się spotkamy, jest intensywnie – opowiada Weronika, która w Stanach jest specjalistką od ekologicznych rozwiązań w budownictwie.

Małgorzata Potocka mówi o swoich niezwykle zżytych ze sobą córkach, że są różne, a jednak w swojej energii i niezależności podobne. - Weroniki mogę się poradzić w sprawach zarządzania, a Matylda jak mi wstawi gadkę otrzeźwiającą, to przecieram oczy. Boję się jej jak ognia, ale gdy mam jakiś problem, dzwonię do niej.

Matylda przyznaje, że nie jest dyplomatyczna: - Nie patyczkuję się. Mówię wprost, co myślę. Dziewczyny, mama i Weronika, trochę próbują podskakiwać, ale generalnie mnie słuchają. Obie czasem wspominają śmieszne historie z dzieciństwa. Jedną z ich ulubionych anegdot jest opowieść o tym, jak podczas przygotowywania filmu „Champions Off” Małgorzata Potocka pojechała z małą Matyldą szukać wzgórza do zdjęć. - Wysiadłyśmy obie i tak się zajęłam swoimi sprawami, że w końcu wsiadłam do samochodu i odjechałam. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że nie mam w samochodzie dziecka – wspomina aktorka. - Myślę, że to wydarzenie zostawiło na mnie piętno – śmieje się Matylda, która jest dzisiaj właścicielką agencji nieruchomości. – Z moim partnerem ustaliliśmy, że Tadzio pojedzie z babcią na wakacje, dopiero jak skończy 18 lat.

Małgorzata Potocka: - Dla matki patrzenie na dwie szczęśliwe, niezależne dziewczyny, które nie mają pretensji do świata, to największe szczęście.

Małgorzata Potocka: "Wydaje mi się, że znów mogę wszystko"

Od kiedy powróciła jej energia, działa na wielu polach. - Wydaje mi się, że znów mogę wszystko. Często mówią o mnie „Małgośka jest szalona”, ale przy całym swoim szaleństwie, w życiu codziennym jestem poukładana. Wiem, jakie rzeczy są ważne. Nie pozmywam, bo to jest rzecz nieważna, ale muszę spakować walizkę, żeby punktualnie o siódmej rano wyjść na pociąg. Jak dziewczynki były małe, to zamiast sprzątać, wolałam im czytać bajki - mówi.

Po pracy w teatrze zajmuje się przygotowywaniem wystawy - robi notatki, segreguje zdjęcia, wysyła materiały do drukarni. Zagrała też dużą rolę w serialu. – Informacja o castingu mnie zelektryzowała. Przygotowałam film-wizytówkę na tle swojej czerwonej ściany w domu. Trochę się w nim wygłupiałam: „Wszyscy mnie znają, a państwo nie? Mam 164 cm wzrostu, ale tak naprawdę 158. Jestem od 50 lat na diecie i zdrowo się odżywiam, a jak chcę zjeść steka, to jem”. Zapraszali mnie na kolejne etapy, aż skończyło się na głównej roli – mówi z nieukrywanym zadowoleniem, choć na razie nie może zdradzać szczegółów.

– Nie ma zbyt wiele ciekawych, dużych ról dla dojrzałych aktorek, dlatego tak bardzo się cieszę, że Małgosia taką zagrała. Do tego w dużej, atrakcyjnej produkcji – mówi jej przyjaciółka i agentka Krystyna Lewenfisz, która towarzyszyła jej w kolejnych etapach castingu. Na premierę serialu, który będzie aktorskim come backiem Małgorzaty Potockiej, musimy poczekać do jesieni.

Nie ma wątpliwości, czy jej aktywność w wielu dziedzinach jednocześnie nie jest rozpraszająca? – Już w 1976 roku krytyk sztuki Jerzy Busza we wstępie do mojego katalogu napisał, że jestem obiecującą, renesansową artystką, nie ma takich w Polsce, bo zazwyczaj twórcy skupiają się na jednej dziedzinie. Sugerował też, że moje życie będzie skomplikowane, bo ludzie lubią zdefiniowane postacie. Ktoś uzna, że to życie bez sukcesu. Bo spektakularny sukces odnosi ktoś, kto idzie równą drogą. Byłabyś Jandą, gdybyś się skupiła na teatrze i grała główne role… A dla mnie ta wszechstronność to po prostu pasjonujące życie i myślę, że wszystko jeszcze przede mną.

akpa20230228_filip_jw_6755

Fot. Małgorzata Potocka, AKPA

Kim jest Małgorzata Potocka?

Rocznik 1953. Aktorka, reżyserka, artystka wizualna i producentka filmowa. Studiowała aktorstwo i reżyserię w łódzkiej filmówce. W 2019 roku obroniła tam doktorat na wydziale operatorskim. Z pierwszym mężem Józefem Robakowskim w 1978 roku założyli w mieszkaniu Galerię Wymiany, która prezentowała ówczesną sztukę polską i światową. Tworzyła teledyski do utworów Republiki i Obywatela GC, kiedy była związana z Grzegorzem Ciechowskim. Od dwóch lat jest dyrektorką Teatru im. Jana Kochanowskiego w Radomiu.
Ma dwie córki: Matyldę Robakowską i Weronikę Ciechowską.
Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 03/2022
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również