Historie osobiste

"Nie chciałam, aby pierwsza miłość odebrała córce rozum, a mi wpływ na jej życie"

"Nie chciałam, aby pierwsza miłość odebrała córce rozum, a mi wpływ na jej życie"
Fot. 123RF

Kiedy jej nastoletnia córka, Alina, po raz pierwszy się zakochuje, Beacie usuwa się grunt pod nóg. Nie tylko traktuje "szczenięcą miłość" Aliny jako chorobowy stan przejściowy, ale też nie może się pogodzić z tym, że traci wpływ na życie swojego jedynego dziecka. Czy ten lęk oparty o własne, przykre doświadczenia, jest uzasadniony? 

Nie zapomnę dnia, kiedy zorientowałam się, że moja córka dorasta. Odwoziłam ją na trening. Zawsze włączałam radio, ustawione na naszą ulubioną stację, ale tego dnia Alina powiedziała, że woli posłuchać ciszy. Uniosłam brwi, ale wyłączyłam radio.

Kątem oka zerkałam na nią w trakcie jazdy. W milczeniu obserwowała mijane domy, ulice, samochody, a ja zdałam sobie sprawę, że moja córka już mi się nie zwierza, że ma swój własny świat i prywatną rzeczywistość, do której mnie nie wpuszcza.

Tak mnie to poruszyło, że spróbowałam mocniej ją o wszystko wypytywać, poświęcać jej więcej uwagi. Sugerowałam wspólne wyjścia na zakupy, pizzę czy do kina. Nie chciałam, żeby nasza więź osłabła. Autentycznie mnie przerażało, że może nastać dzień, kiedy nie będę wiedzieć, co robi moja córka, gdzie jest, jak się czuje. Miałam tylko ją.

"Wiem, jak działa pierwsza miłość"

Niestety chyba tylko ja tęskniłam za tym, by nasza relacja na powrót stała się głęboka. Alina miała swoich znajomych, szkołę, treningi tańca. Czas spędzany z mamą nie był już dla niej czymś cennym i upragnionym. W dodatku pojawił się... on, Paweł. Pierwszy raz w życiu Alina miała chłopaka, takiego na serio. Wydawał się sympatyczny i taki po prostu normalny, bez dziwnych włosów czy kolczyków w dziwnych miejscach. Podobno uczył się bardzo dobrze i planował wyjechać na studia do Hiszpanii. Alina z kolei zamierzała zdawać na prawo w naszym mieście. Chciała być adwokatem jak ja i pracować później razem ze mną w kancelarii.

Na początku nie czułam się specjalnie zaalarmowana. Mimo częstotliwości ich spotkań. Chodzili do tej samej klasy, ale widywali się również popołudniami i w weekendy. Paweł odwiedzał Alinę albo Alina odwiedzała Pawła. Codziennie. Uczyli się razem i razem wypoczywali. Aż w pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że są jak bliźnięta syjamskie, którym ten mocny związek wystarcza. Nikt ani nic więcej nie było im potrzebne do szczęścia. Ani rodzina, ani przyjaciele. Alina zaczęła opuszczać zajęcia taneczne, a jej trenerka przyznała, że moja córka straciła serce do tańca. Teraz liczył się dla niej tylko Paweł.

Wiem, jak działa pierwsza miłość. Jest silna i oszałamiająca. Sama dałam się usidlić i skończyło się bólem, rozczarowaniem, pretensją. Pierwsze zadurzenie odbiera rozum, zakłóca instynkt samozachowawczy. Wiele bym dała, żeby cofnąć czas i zachować się wtedy inaczej, bardziej rozsądnie. W wieku osiemnastu lat niewiele wie się o życiu. Pełnoletnie dzieci nie rozumieją, że pierwsza miłość szybko mija. I nie wraca.

Dla Aliny ten chłopak był całym światem i jedyną opcją na szczęście. Kiedy się kłócili, traciła uśmiech, apetyt i prawie wolę do życia. Nocami, zamiast spać, płakała w poduszkę. Martwiłam się intensywnością tych uczuć i nie wiedziałam, jak z nią rozmawiać. Nie mogłam wprost powiedzieć, że z tej wielkiej miłości ostatecznie nic nie będzie, bo gotowa była uciec z domu. Jeśli ośmieliłam się choćby zasugerować, że jeszcze wiele razy się zakocha, zaczynała krzyczeć.

– Nic nie rozumiesz! To uczucie, jakie się trafia raz na całe życie!

– Ależ rozumiem, tylko...

– Właśnie że nie! Już zapomniałaś, jak to jest! Ojciec nas zostawił i mocno cię zranił, tak mocno, że z nikim się już nie związałaś. A teraz, nawet gdybyś chciała, jesteś już za stara, by zaufać komuś innemu!

"Staję się obserwatorem życia mojej córki"

Niech jej będzie. Może i byłam stara, ale też doświadczona. Mój były mąż porzucił nas, gdy Alina miała cztery lata. Był moim pierwszym chłopakiem i czułam, że to ten jedyny. Myliłam się. Bo miłości nie wolno ufać. Miłość to zaburzenie hormonalne, które na szczęście samo przechodzi. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Ona nie musi. Czemu ma powtarzać mój błąd i niszczyć sobie życie? A ku temu zmierzała.

Postanowiła dla Pawła zmienić swoje plany, o czym poinformowała mnie, jakby to nic nie znaczyło, jakby to było oczywiste, że zamiast zdawać na prawo, wyjedzie z Pawłem do Sevilli. Wtedy straciłam cierpliwość. Nie pozwolę, by w imię szczenięcej miłości, która pryśnie wraz z pierwszymi poważnymi problemami, marnowała sobie perspektywy na przyszłość. Teraz jej czas nauki, szykowania bazy pod dorosłą samodzielność. Bardzo ważny czas, dzięki któremu zdobędzie narzędzia, by dawać sobie radę nawet beze mnie. Skoro spokojny ton i zdroworozsądkowe argumenty nie skutkowały na jej zaślepienie, musiałam wytoczyć cięższe działa.

Dałam jej ultimatum. Albo idzie na studia prawnicze, do których się przygotowuje od kilku lat, albo zabieram jej kieszonkowe i ma szlaban na spotykanie się z Pawłem. Jeśli mimo wszystko zdecyduje się na wyjazd do Hiszpanii, może zapomnieć o jakimkolwiek wsparciu z mojej strony. Będzie zdana wyłącznie na siebie.

Nigdy nie zapomnę jej spojrzenia. Bałam się, że po tym kryzysie nasza relacja już nigdy nie będzie taka sama. Cierpiałam, stawiając jej takie warunki, ale wierzyłam, że to jedyna droga. Musiałam ją chronić. Nie miałam nic przeciwko, by odkrywała świat i siebie. Gdyby chciała po maturze wziąć rok wolnego i podróżować, czemu nie, ale jako wolna, nieskrępowana żadnym miłosnym złudzeniem młoda kobieta.

Przez kilka dni Alina nie odzywała się do mnie. Słyszałam tylko, jak szepcze coś do telefonu. Wreszcie przyszła do mnie, by oznajmić swoją tym razem nieodwołalną decyzję. Wraca do opcji studiowania prawa, ale na innej uczelni w Polsce.

– Paweł będzie studiował tam razem ze mną, tyle że inny kierunek. Specjalnie dla mnie zmienił plany, więc to uszanuj. Kochamy się i nic tego nie zmieni. Nawet ty.

Czułam jej determinację i ustąpiłam. Ten chłopak zagościł w jej życiu i wygląda na to, że szybko się z niego nie wyniesie. Byłam też pod wrażeniem tego, jak podeszli do sytuacji. Znaleźli rozwiązanie, choć wiązało się to z wyrzeczeniami.

Musiałam się zgodzić, żeby jej nie stracić. Mój strach jednak nie zniknął. Dotarła do mnie brutalna rzeczywistość: powoli staję się jedynie obserwatorem życia córki. Nie mam już władzy. Nie jestem dla nie wyrocznią. To minęło bezpowrotnie. Jedyne, co będę mogła jej dać, to dobra rada, pocieszenie, kiedy przyjdą pierwsze rozczarowania. Oby wraz z nimi nie straciła wiary w miłość. Tak jak ja.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również