Dermedic w twojstyl.pl

Redakcja testuje kosmetyki z linii Oilage. Jakie są nasze wrażenia?

Redakcja testuje kosmetyki z linii Oilage. Jakie są nasze wrażenia?
Fot. mat. partnera

Redakcja serwisu TwojSTYL.pl miała okazję przetestować kosmetyki Dermedic z linii Oilage. Nasze testerki są w wieku okołomenopauzalnym, mają różne cery, różne problemy skórne, ale... zaskakująco zbliżone wrażenia. 

  • Katarzyna, 40 lat

Mam skórę wrażliwą, skłonną do zaczerwień i podrażnień, i z pierwszymi zmarszczkami. Muszę przyznać, że – z uwagi na to, że skóra mojej twarzy jest mocno wrażliwa – dość ostrożnie podchodzę do nowych kosmetyków. Ale seria Oilge bardzo mile mnie zaskoczyła. Zaryzykowałam i przetestowałam całą linię jednocześnie. Moja skóra nie tylko nie jest podrażniona, ale jest też bardziej miękka, aksamitna, a zmarszczki mimiczne przy oczach nieco się spłyciły. Dla mnie kluczowe jest to, że wszystkie kosmetyki z serii, bez wyjątku, sprawdziły się w pielęgnacji mojej wrażliwej cery.

Zakochałam się w olejowym syndecie, który łagodzi podrażnienia mojej skóry. Rewelacja! Numerem dwa z tej serii jest dla mnie serum antyoksydacyjne. Po jego zastosowaniu cera wydaje się być zrewitalizowana, wygląda zdecydowanie młodziej i bardziej świeżo. Kremy nie obciążają skóry i ją wzmacniają. Bardzo podoba mi się konsystencja kosmetyków Oilage – sydnetu, który w kontakcie z wodą zamienia się delikatne mleczko, lekko olejowego serum antyoksydacyjnego oraz samych kremów, które świetnie się wchłaniają. 

Zaraz po użyciu kosmetyków z linii Oilage moja cera była ukojona i tak jakby ujędrniona, ale bez nieprzyjemnego uczucia napięcia. A kremy na noc i na dzień pozostawiały wrażenie, jakby skóra została bardzo wzbogacona. Co ciekawe, testując całą linię Dermedic Oilage doszłam do wniosku, że te kosmetyki działają najlepiej, gdy korzysta się z nich wszystkich. Dotąd wybierałam produkty różnych marek i z różnych serii. Tymczasem, po testowaniu linii Oilage mam wrażenie, że należące do niej kosmetyki świetnie ze sobą współdziałają i doskonale się uzupełniają. Moja skóra sprawia dzięki nim wrażenie bardziej wypoczętej, ujędrnionej i sprężystej. A dzięki nocnej pielęgnacji zmarszczki rzeczywiście są mniej widoczne.

Poza tym cała seria przepięknie prezentuje się na łazienkowej półce. Wyglądają na drogie, specjalistyczne kosmetyki apteczne. To miłe zaskoczenie, bo wiele innych produktów z aptecznej półki nie przyjęło się w mojej codziennej rutynie.

Moja skóra sprawia dzięki nim wrażenie bardziej wypoczętej, ujędrnionej i sprężystej. A dzięki nocnej pielęgnacji zmarszczki rzeczywiście są mniej widoczne .

  • Magda, 50 lat

Mam cerę mieszaną i naczynkową, a moim największym problemem są zaczerwienienia i to, że moja skóra szybko się przesusza. Ostatnio coraz bardziej dokuczliwe stały się też skutki działania grawitacji, bo – moja skóra w widoczny sposób traci jędrność. Kosmetyki testowałam stopniowo, zaczęłam od mycia twarzy syndetem rano i wieczorem, wypróbowałam też krem na dzień. Efekt był rewelacyjny! Skóra zareagowała doskonale, czułam się komfortowo, jak po masażu w gabinecie kosmetycznym. Nie miałam podrażnień, cera stała się bardziej jędrna, a zmarszczki mniej widoczne. Po takich pierwszych doświadczeniach z większą odwagą sięgnęłam po krem pod oczy, krem na noc i serum. 

Kremy z linii Oilage doskonale się wchłaniają, ale Serum antyoksydacyjne – zwłaszcza jeżeli planujemy po jego zastosowaniu używać kosmetyków do makijażu – wymaga ostrożnego dawkowania. Wystarczy naprawdę niewielka ilość tego kosmetyku! Co ciekawe, to właśnie serum, razem z kremem na noc, okazały się moimi faworytami. Stosuję serum plus krem na noc i kiedy budzę się następnego dnia rano widzę najlepsze efekty działania obu tych kosmetyków – twarz jest wypoczęta, skóra napięta. A ja wyglądam i czuję się lepiej. Jestem gotowa na nowy dzień. 

Podoba mi się to, jak zaprojektowane są opakowania produktów z linii Oilage, chociaż grafika odróżniające krem na dzień i na noc mogłyby być trochę większe. Przyjemna konsystencja i delikatny zapach kosmetyków Oilage niewątpliwie są dużym atutem.

Skóra zareagowała doskonale, czułam się komfortowo, jak po masażu w gabinecie kosmetycznym. Nie miałam podrażnień, cera stała się bardziej jędrna, a zmarszczki mniej widoczne.

  • Ania, 47 lat

Mam cerę mieszaną, mocno unaczynioną, bardzo źle reagującą na suche powietrze (centralne ogrzewanie, klimatyzację) oraz na różnice temperatur. Moja skóra przesusza się, czerwieni, swędzi, piecze, robi się gorąca. Na dodatek, pokrywające ją zmarszczki są coraz bardziej widoczne, a przez pogarszającą się elastyczność skóry rano budzę się zwykle z odgniecioną na twarzy pościelą.

Jakie były moje pierwsze wrażenia po użyciu produktów z linii Oilage? Syndet doskonale spełnia swoje zadanie – myje, oczyszcza i nawilża. Nie powoduje nieprzyjemnego uczucia napięcia skóry, ani nie zostawia na niej lepkiej warstwy. Pięknie pachnie, delikatnie się pieni, a w trakcie mycia zapewnia skórze komfort. Kremy z linii Oilage mają dla mnie idealną konsystencję – kremową, ale lekką. Choć są silnie odżywcze, nie obciążają skóry i błyskawicznie się wchłaniają. Po ich aplikacji od razu czuć ulgę, skóra staje się miękka, przyjemna w dotyku, elastyczna, zdrowsza.

Zaraz po pierwszym użyciu kosmetyków Oilage poczułam po prostu... ulgę. Wydałam się też sobie bardziej zadbana, jakby wypoczęta, jaśniejsza, zniknęły też nieprzyjemne uczcie pieczenia i swędzenia. Za to po kilku dniach stosowania dostrzegłam wyraźną zmianę na korzyść. Pełny rytuał pielęgnacyjny daje naprawdę szybko bardzo widoczne rezultaty – skóra jest lepiej nawilżona i odżywiona, jędrniejsza, miękka, bardziej zwarta.

Doceniam kompleksowe działanie całej linii, czyli pielęgnacji "na bogato", kilkoma kosmetykami równocześnie. Po pewnym czasie zrezygnowałam jednak z łączenia rano serum i kremu na dzień. Moja skóra doszła do siebie po krytycznym stanie przesuszenia i taka odżywcza "bomba" była już dla niej zbyt obciążająca. Zaczęłam stosować serum doraźnie, tylko w weekend – zamiast kremu na dzień, ale jako kurację na twarz, dekolt, szyję i dłonie. W moim przypadku to się naprawdę sprawdziło. Używam kryjącego fluidu matującego, który niestety wysusza skórę i bogaty krem na dzień to w moim przypadku konieczność, ponieważ inaczej podkład zaczyna "pękać" na mojej przesuszonej skórze. Odżywcza formuła kremu na dzień z linii Oilage chroni przed takim nieestetycznym efektem lepiej niż lżejszy krem nawilżający.

Jeśli chodzi o moich faworytów, to zdecydowanie są to Olejowy syndet do mycia twarzy i Odżywczy krem na dzień przywracający gęstość skóry. To duet, bez którego – tak jak bez kawy z mlekiem roślinnym – nie rozpoczynam dnia. Dużą zaletą kremów Dermedic jest dla mnie ich dyskretny zapach. Podoba mi się też ich piękny, "budyniowy" kolor. Aż chce się ich użyć – zwłaszcza teraz, kiedy na dworze jest ciemno, zimno, a zmysły potrzebują jakiegoś specjalnego bodźca czy ukojenia. W linii Oilage zabrakło mi tylko płynu micelarnego.

Zaraz po pierwszym użyciu kosmetyków Oilage poczułam po prostu... ulgę. Wydałam się też sobie bardziej zadbana, jakby wypoczęta, jaśniejsza, zniknęły też nieprzyjemne uczcie pieczenia i swędzenia. 

  • Matylda, 44 lata

Mam cerę mieszaną i odwodnioną. Konsekwencją mojej słabości do kwasów, retinolu, peelingów i maseczek glinkowych jest niestety naruszona bariera hydrolipidowa. Na co dzień towarzyszy mi więc ostatnio nieprzyjemne uczucie napięcia skóry oraz jej nieestetyczne zaczerwienienie i połysk. Zauważyłam też, że zmarszczki mimiczne w okolicach moich oczu stały zdecydowanie bardziej widoczne. Przyznam, że po kosmetyki Oilage sięgałam z lekkim niepokojem, bałam się bowiem, że moja miejscami dość mocno przetłuszczająca się cera źle zareaguje na będący jednym z ich głównych składników kompleks TriOleum, czyli połączenie oleju z soi, oleju z wiesiołka oraz oleju z awokado. 

Pierwsze i natychmiastowe wrażenie po użyciu kosmetyków z linii Oilage to ulga. Zniknęło nieprzyjemne uczucie napięcia i szczypania, skóra jest mniej zaczerwieniona, za to bardziej miękka i gładka. Olejowy syndet do mycia twarzy świetnie radzi sobie z usunięciem resztek makijażu, nadmiarem sebum i innymi zanieczyszczeniami. Kremy – zarówno ten na dzień, jak i ten na noc – w ekspresowym tempie się wchłaniają. Skoncentrowany krem przeciwzmarszczkowy pod oczy działa jak kompres. Po Serum antyoksydacyjne sięgałam kilka razy w tygodniu, wieczorem, kiedy chciałam zrobić sobie rewitalizujący skórę masaż gua-sha. 

Jestem pod wrażeniem wszystkich kosmetyków Dermedic Oilage, ale moim faworytem jest zdecydowanie Naprawczy krem na noc przywracający gęstość skóry. Jego bogata formuła przynosi ulgę i komfort mojej podrażnionej skórze, która – w związku ze zmianą pory roku – jest dodatkowo narażona na działanie suchego powietrza w ogrzewanych kaloryferami pomieszczeniach. Po użyciu tego kremu wieczorem, budzę się rano ze skórą, która jest gładka i miękka, ma wyrównany koloryt, a pokrywające ją zmarszczki są zdecydowanie mniej widoczne. Moja twarz wygląda, jak po dniu w spa, a nie niecałych ośmiu godzinach snu. Podoba mi się też subtelny zapach produktów z linii Oilage, który jest przyjemnym dodatkiem do ich pielęgnacyjnego działania.  

Budzę się rano ze skórą gładką i miękką, o wyrównanym kolorycie  ze zdecydowanie mniej widocznymi zmarszczkami. Moja twarz wygląda, jak po dniu w spa, a nie niecałych ośmiu godzinach snu.

  •  Kamila, 46 lat

Mam skórę mieszaną, ze skłonnością do zaczerwienień. Widać na niej też zmarszczki i skutki zachodzących w moim organizmie zmian hormonalnych. Mam wrażenie, ze muszę nakładać mocniejszy makijaż, żeby ukryć reaktywność mojej cery. To z kolei sprawia, że nadmiernie ją obciążam i dodatkowo podrażniam podczas demakijażu. Testowanie kosmetyków z linii Oilage rozpoczęłam od pielęgnacji wieczornej. Najpierw umyłam twarz syndetem i byłam zaskoczona tym, jak dobrze ją oczyścił. Olejowy syndet do mycia twarzy umył skórę już za pierwszym razem i nie musiałam nakładać kolejnej porcji tego kosmetyku, żeby mieć wrażenie czystej cery. Skóra na twarzy po użyciu syndetu nie była napięta, nie pojawił się też na niej odczyn alergiczny.

Z przyjemnością rozprowadziłam na skórze Serum antyoksydacyjne, przy okazji delikatnie masując twarz. To było bardzo miłe doświadczenie! Serum fajnie się wchłaniało, dając uczucie aksamitnej, odżywionej skóry. Czekając aż się wchłonie, kolistymi ruchami naniosłam krem pod oczy. Nic nie szczypało, oczy nie były podrażnione. Pielęgnację zakończyłam nałożeniem kremu na noc. Skóra ładnie się dzięki niemu błyszczała – jakby była zadowolona. Podobał mi się też dyskretny zapach kosmetyków Dermedic Oilage. Lubię używać perfum, także na noc, więc zależy mi na tym, żeby pielęgnacja nie była konkurencją dla moich ulubionych zapachów. Z kolei rano użyłam kremu pod oczy oraz kremu do twarzy. Poranki w mojej rodzinie są pełne pośpiechu, utrudnione koniecznością dzielenia się łazienką – na dłuższy rytuał pielęgnacyjny nie mogłabym sobie pozwolić.

A jakie są moje ogólne wrażenia? Produkty Dermedic świetnie rozprowadzały się na skórze, nie pojawiało się uczucie ciężkości czy maski, ani żadne podrażnienia. Czułam, że moja cera jest odżywiona i ten efekt utrzymywał się. Codziennie rano, poza weekendami, maluję się – to poprawia mi nastrój i sprawia, że jestem bardziej pewna siebie. Zastanawiałam się, jak to będzie przy zmianie pielęgnacji, zwłaszcza przy bogatszej konsystencji kremu. Makijaż utrzymywał się cały dzień, skóra może była troszkę bardziej święcąca, ale za to nie czułam jej nieprzyjemnego napięcia.

Moim ulubionym kosmetykiem z linii Oilage jest zdecydowanie Serum antyoksydacyjne. Stosując ten kosmetyk czułam, że bardziej dbam o skórę i troszczę się o jej kondycję nie tylko teraz, ale i na przyszłość. Zaczęłam też dodawać serum do kremu pod oczy, żeby jeszcze zintensyfikować jego pielęgnacyjne działanie, i stało się to moim ulubionym wieczornym zwyczajem. Zawsze obiecuję sobie, że zrobię sobie domowe spa albo chociaż nałożę na twarz maseczkę, ale zwykle o tym zapominam. Dzięki produktom Dermedic mam wrażenie, że stosuję pielęgnację specjalną – coś więcej niż obowiązkowe zabezpieczenie skóry kremem. Dlatego polecam te kosmetyki koleżankom.

Produkty Dermedic świetnie rozprowadzały się na skórze, nie pojawiało się uczucie ciężkości czy maski, ani żadne podrażnienia. Czułam, że moja cera jest odżywiona i ten efekt utrzymywał się.

  • Marta, 41 lat

Lubię kosmetyki, które sprawiają, że ten poranny albo wieczorny moment aplikacji zmienia się w wyjątkowy pielęgnacyjny rytuał selfcare. To dlatego, oprócz skuteczności, która jest dla mnie w wyborze kosmetyków absolutnym priorytetem, szukam w nich też przyjemności, czyli rozpieszczających konsystencji zachęcających do tego, by podarować sobie krótki masaż, i zapachu, który sprawia, że nie można się doczekać, kiedy znowu się po nie sięgnie.

To nie jest łatwe, bo o ile nos ma własne niemałe oczekiwania, o tyle moja dojrzała wrażliwa skóra nie bardzo radzi siebie z zapachami w kosmetykach i na wiele kompozycji reaguje alergią. Taka sytuacja oczywiście natychmiast wyklucza taki produkt, a czasem i całą serię kosmetyków z użytku i wymusza pielęgnacyjny reset. To dlatego w testowaniu nowości jestem naprawdę ostrożna, staram się poskramiać apetyty i nie ulegać wszystkim obietnicom producentów.

Linia Dermedic Oilage okazała się być strzałem w dziesiątkę już od pierwszego użycia. Mimo pewnego wewnętrznego oporu wobec przyznania, że moja skóra jest w wieku okołomenopauzalnym, szybko przekonałam się, że warto było dać jej szansę. Najpierw zachwycił mnie syndet – chyba nigdy wcześniej mycie skóry twarzy nie było aż taka przyjemnością! Po jego zastosowaniu nie jest jak dotychczas ściągnięta i nieprzyjemnie napięta, ale zachowuje się tak, jak po kolejnym etapie pielęgnacji, czyli po nałożeniu kremu!

Z miejsca zakochałam się też w kremach. Lubię w nich szczególnie ich olejową konsystencję – pozwala mi bezkarnie skosztować formuły, z której wcześniej rezygnowałam ze względu na zbytnie obciążenie skóry i pozostawianie tłustej powłoki na jej powierzchni, która utrudniała wykonanie makijażu. By dopieścić skórę jeszcze bardziej, stosuję je także w okolicy szyi i na dekolcie, a dodatkowo kilka razy w tygodniu pod krem aplikuje także olejowe serum. Ono także, choć działa jak miękka kołderka z antyoksydantów i innych składników aktywnych, momentalnie się wchłania i zapewnia skórze przyjemne uczucie ukojenia.

Wisienką na torcie całej serii i kosmetykiem, który z pewnością zostanie w mojej kosmetyczce na dłużej, jest krem pod oczy. Jako jedyny kosmetyk z linii Oilage zostawia na mojej skórze lekko tłusty film, co zresztą postrzegam jako jego ogromną zaletę – akurat ten obszar twarzy wymaga u mnie szczególnej troski w postaci odpowiedniego natłuszczenia, które przynosi ulgę i sprawia, że skóra zyskuje większy komfort.

By dostrzec efekty długofalowego działania kosmetyków Oilage będę musiała dać sobie więcej czasu, ale bardzo doceniam ich działanie tu i teraz: moja wrażliwa, reaktywna dojrzała skóra jest wyraźnie uspokojona i ukojona (bo kosmetyki z linii Oilage działają na nią jak naprawczy kompres), a praca gruczołów łojowych – unormowana i wyregulowana tak, że cera jest wypoczęta i promienna jak po dobrym zabiegu w spa.

Serum, choć działa jak miękka kołderka z antyoksydantów i innych składników aktywnych, momentalnie się wchłania i zapewnia skórze przyjemne uczucie ukojenia.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również