Społeczeństwo

"Chodźmy na wybory!" Trwa akcja zachęcająca kobiety do głosowania: to przywilej, a nie przykry obowiązek

"Chodźmy na wybory!" Trwa akcja zachęcająca kobiety do głosowania: to przywilej, a nie przykry obowiązek
Fot. 123rf

Na kilka tygodni przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, w internecie wystartowała apolityczna kampania edukacyjna pro bono zachęcająca kobiety do tego, by oddały swój głos.  

Pomysłodawczynią kampanii „Kobiety na Wybory” jest Katarzyna Rozenfeld, którą w realizacji akcji wspierają nie tylko doświadczone wolontariuszki, ale także organizacje społeczne (do dziś pod manifestem akcji podpisało się ich ponad 50) oraz sami artyści i gwiazdy podejmujące się wiralowego wyzwania pod hasłem #glosuje23challenge.

Mimo że kampania widoczna jest już jakiś czas, głośno jest o niej od kilku dni przede wszystkim za sprawą jej neutralnego politycznie wydźwięku (jest otwarta dla wszystkich niezależnie od światopoglądu czy sympatii politycznych) i czysto informacyjnego charakteru: jej twórcom nie chodzi o to, by nakłaniać do głosowania na konkretną frakcję, ale by w myśl zasady „nic o nas bez nas” zaktywizować kobiety do oddania głosu w ogóle.

Chociaż prawa wyborcze mamy od 1918 roku, wiele z nas z nich nie korzysta: jak pokazują badania, aż 45% kobiet dobrowolnie rezygnuje z tego, by przy urnie wyborczej zająć stanowisko w sprawie ważnych społecznie kwestii bezpośrednio przekładających się na jakość życia.

O polityce głośno nie rozmawiamy, nie chcemy się angażować i wolimy pozostać bezstronne, ale przecież gdyby spytać nas o to, czy sprawnie działająca służba zdrowia, edukacja, praworządność, bezpieczeństwo i tolerancja są dla nas ważne, większość bez wahania odpowiedziałaby twierdząco.  

„Chodźmy na wybory! Nie odbierajmy sobie prawa do budowania naszej przyszłości”, przekonują organizatorki akcji, a podejmujące się udziału w challenge’u entuzjastki wyjaśniają, że pójście na wybory jest prawem, z którego pod żadnym pozorem nie warto rezygnować. W filmikach zmieszczonych na profilu akcji pada tez wiele innych argumentów, z którymi – niezależnie od tego, na kogo planujemy oddać swój głos – trudno dyskutować. 

  • „Głosuję, bo to obowiązek każdego obywatela i fundament demokracji.”
  • „Chcę mieć wpływ na to, kto będzie mnie reprezentował w parlamencie i kto będzie podejmował decyzje wpływające na moje codzienne życie.”
  • „Pójdę, bo nie lubię, gdy ktoś decyduje za mnie. Wiem, że mój głos ma moc”
  • „Idę na wybory, bo w moim życiu chcę być pilotem, a nie pasażerem. Nie mam ani czasu ani pieniędzy na to, by decydowali za mnie inni”
  • „Głosuję, bo nadchodzące wybory będą najważniejszymi od ponad 30 lat i mogą zdecydować o tym, czy kolejne w ogóle się odbędą.”
  • „Głosuję, bo to nasz przywilej, bo działam dla dobra moich dzieci.”
  • „Chcę, żeby bliska mi kobieta żyła w kraju, którym może sama o sobie decydować, dlatego sam idę na wybory.”
  • „Idę na wybory, bo chcę Polski bezpiecznej, prawdziwie wolnej, niewykluczającej i takiej, z której będę dumna.”
  • „Sama biorę udział w akcji „Kobiety na wybory”, ale dziwię się, że trzeba innych do tego zachęcać. Możliwość decydowania o swojej przyszłości jest przywilejem. Dla nas kobiet, dla nas matek, dla nas obywatelek.”

- to tylko niektóre z najczęściej pojawiających się argumentów „za”.

Każdy z uczestników challenge'u akcji „Kobiety na wybory” nominuje trzy kolejne, więc akcja nabiera rozpędu, a ważny postulat zachęcający do tego, by zająć stanowisko w nadchodzących wyborach efektem kuli śniegowej dociera także do niezdecydowanych kobiet, które dotąd wahały się czy pójść do urn.

A zatem, widzimy się 15 października br. na wyborach!

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również