Rozwój

Dlaczego jedni starzeją się wolniej niż inni? Psycholog wyjaśnia, co robić, by czuć się młodo!

Dlaczego jedni starzeją się wolniej niż inni? Psycholog wyjaśnia, co robić, by czuć się młodo!
Fot. 123RF

Starzejemy się całe życie, ale niektórzy jakoś wolniej. Powodem są dobre geny czy mądre życie? Czy to prawda, że mamy podwójną metrykę – prawdziwą i tę, którą nosimy w środku? – pytamy psychologa, prof. Piotra Olesia.

PANI: Miałyśmy po 20 lat, kiedy moja kuzynka wyryła cyrklem na ścianie: jestem stara. Wiele lat później oglądałyśmy ten napis i śmiałyśmy się z niego. Ale przypomniał nam też, że to, czy czujemy się staro, niekoniecznie zależy od wieku.

PROF. PIOTR OLEŚ: Raczej od perspektywy, którą w psychologii nazywamy temporalną. Ona sprawia, że granica starości jest dla nas ruchoma, stale się przesuwa. Na przykład pani kuzynka spojrzała na siebie z perspektywy nastolatki i dlatego wyryła ten napis. Kiedy mieliśmy po dwadzieścia parę lat, sądziliśmy, że po czterdziestce pora umierać. A dziś, gdy odchodzi ktoś z naszej półki wiekowej, mówimy: umarł młody człowiek. Czasem perspektywa zmienia się przez konfrontację. Przypomina mi się historia mojego ojca, który zawsze miał sokoli wzrok, aż pewnego dnia uświadomił sobie, że nie widzi numerów nadjeżdżających tramwajów. Miał zaćmę. Po operacji, kiedy odzyskał ostrość widzenia, powiedział: „Wiesz, mama się bardzo postarzała”. Sądzę, że patrząc w lustro, też odczuł zdumienie i paradoksalnie odzyskując ostrość widzenia, poczuł się starszy. Podobnie jest z nami, kiedy zaczynają nam ustępować miejsca w autobusie, albo przestają mówić na „ty”. Mój kolega mawia, że człowiek zaczyna być stary, gdy na szlaku zaczynają go pozdrawiać „dzień dobry” zamiast „cześć”. Albo idziesz na imprezę i uświadamiasz sobie, że jesteś tu jedyną osobą z siwymi włosami.

Akurat siwym włosom można szybko zaradzić. Dbanie o młody wygląd jest chyba najczęściej stosowaną strategią, by czuć się młodo?

Tak, inwestowanie w kosmetyki, zabiegi, operacje plastyczne. Także w strój – gdy ubieramy się trochę młodziej niż większość ludzi z naszego pokolenia, czujemy się młodsi o kilka lat. Ale mówię to na podstawie własnych obserwacji i doświadczenia, bo nie przypominam sobie badań na ten temat.

Opowiem za to o wynikach ciekawego eksperymentu przeprowadzonego przez badaczkę Elizabeth Loftus, która pokazała, jak odmładzająco może działać „powrót do przeszłości”. Zasymulowano go w domu opieki dla osób starszych. Zadbano, by wystrój wnętrz przypominał czasy ich młodości, a muzyka, której słuchają, była tą z ich młodych lat. Wyniki były zdumiewające. Ci ludzie nie tylko subiektywnie czuli się młodziej, ale twarde badania wykazały, że poprawił im się słuch, wzrosło tempo ruchu, czyli po prostu zaczęli poruszać się sprawniej, szybciej. Jakby zasygnalizowanie młodości zewnętrznymi atrybutami odmładzało ich zmysły.

 

 

Czy to znaczy, że aby czuć się młodo, lepiej naśladować własną młodość, a nie na przykład młodość naszych dzieci?

Coś w tym jest. To mi przypomina fenomen Micka Jaggera, który na scenie porusza się, jakby był młodym człowiekiem. Rolling Stonesi nagrywają nowe płyty i można powiedzieć, że żyją muzycznie w czasach swojej młodości. Nie rezygnują, nie odcinają kuponów.

Przecież powodem, dla którego czujemy się staro, jest to, że wycofujemy się z różnych form aktywności, które uprawialiśmy w młodości. Jeżeli je podtrzymujemy – na przykład nadal tańcząc przy muzyce, jeżdżąc na rowerze, chodząc w góry czy pływając, to te aktywności nie tylko stymulują mózg i wyzwalają w nim euforyzujące substancje, ale dają nam również satysfakcję z życia. Natomiast jeśli się wycofujemy, bo w tym wieku już nie wypada, bo nie mamy już takiej formy, bo będę najstarszą osobą na lodowisku i jeszcze się przewrócę, fundujemy sobie stagnację, niezadowolenie z życia. Oczywiście to prawda, że z wiekiem ścięgna są mniej elastyczne, a kości bardziej kruche i trzeba uważać. Niemniej kontynuowanie aktywności, które dawniej uprawialiśmy, działa na psychikę podwójnie pozytywnie. Raz - czujemy się aktywni i energiczni, czyli młodsi. Dwa - podtrzymujemy możliwości organizmu. To mi przypomina pewne spotkanie z prof. Wiesławem Łukaszewskim, wybitnym psychologiem mieszkającym wówczas w Trójmieście. Byłem przejazdem w Gdańsku, poszedłem się przejść w kierunku plaży. I widzę z daleka, jak ktoś pędzi ku mnie na wrotkach. Zadowolony, cieszący się życiem, młody. Był już po sześćdziesiątce. Do zaawansowanego wieku jeździł pasażem wzdłuż wybrzeża, między Gdynią, Sopotem i Gdańskiem. Miewał kontuzje, ale nie przestawał.

Jednak wracając do pani pytania, nie stawiałbym takiej opozycji – albo powrót do własnej młodości, albo naśladowanie cudzej. Poczucie bycia starym w dużej mierze wynika z nudy, z utknięcia w stylu życia, w którym nie dzieje się nic nowego. A kontakt z młodszymi osobami to szansa na zafascynowanie się innym sposobem postrzegania świata, ciekawością życia, nietypowymi rozwiązaniami.

No i jest jeszcze efekt lustra. Kiedy rozmawiamy z kimś młodym i on czy ona słucha nas z zainteresowaniem, czujemy się mentalnie młodsi. Znika świadomość wieku, powstaje iluzja upodobnienia. To jest tajemnica związków z dużą różnicą wieku: w wymianie emocjonalno-intelektualnej z osobą młodszą czujemy się trochę tak jak ona. A osoba młoda w kontakcie ze starszą czuje się bardziej doświadczona, jakby mądrzejsza, dojrzalsza. Obie strony coś zyskują.

 

 

Co jeszcze nas odmładza?

Zmiany. To jest tak, że kiedy zbyt wcześnie redukujemy aktywności, stajemy się nadmiernie ostrożni w zarządzaniu ryzykiem, coś tracimy. Zaczynamy żyć według uproszczonych wzorców, zamykamy się w jakiejś roli i mówimy: to już nie dla mnie. I życie przestaje dawać nam satysfakcję. A zmiany są tym, co nas ożywia. Podróże, chodzenie na koncerty, wystawy, imprezy, spotkania towarzyskie, czyli to, co stanowi wartość dodaną, odmładza nas psychicznie, bo budzi zainteresowanie życiem, światem, ideami. Pamiętam, że o nieżyjącym już prof. Kazimierzu Obuchowskim mówiono: jak się rozmawia z Kazikiem, to on tak się zapala, jakby był własnym studentem. To „zapalanie się” jest znamienne, bo to jest cecha młodości. Powinniśmy częściej pytać siebie: co mnie rozpala, co wnosi do mojego życia powiew młodości? Co mnie ciekawi, angażuje, wybija ze stagnacji?

Znam osobę, która żyła bardzo aktywnie, szukała wrażeń, zmieniała pracę, związki. Parę lat przed pięćdziesiątką powiedziała: „Czuję się stara, nic mnie już w życiu nie czeka”. Żałowała wcześniejszych wyborów, odkrywała, że za późno na powtórkę.

Pierwsze, co mi się nasuwa, to pytanie: czy to nie depresja? Bo ona może sprawić, że to, co ocenialiśmy wcześniej jako pozytywne, widzimy w skrzywiony sposób. Upływ czasu zawsze wiąże się z bilansem. I oczywiście czujemy się bardziej spełnieni, jeśli zbudowaliśmy coś trwałego, wychowaliśmy dzieci, osiągnęliśmy jakąś pozycję, poziom kompetencji w jakiejś dziedzinie. Nie wierzę, by w życiu pani znajomej czegoś takiego nie było, ona tylko nie potrafi tego teraz dostrzec. Potrzebuje pomocy w uporaniu się z żalem, poczuciem straty, może winy. Terapeuty, który spyta: co w twoim życiu miało wartość? Co ma ją tu i teraz? Co jeszcze możesz zrobić w życiu, dysponując takim czasem i zdrowiem, jakie masz?

Spytałam kiedyś moją mamę: „Co sprawia, że czujesz się młodo?”. Powiedziała: „Nadzieja. Coś jeszcze jest do zrobienia, są przede mną jakieś szanse”.

Prof. Obuchowski, o którym wspominałem, pisał, że jedną z najtragiczniejszych sytuacji w życiu jest ta, gdy człowiek nie widzi już przed sobą celów, gdy traci nadzieję. Jakby przyszłość była perspektywą wegetacji. To czasami się zdarza nawet młodym ludziom. Jeśli mamy dużo rzeczy do zrobienia, nie czujemy się staro. Uruchamiamy zasoby, energię, czas, gotowość, motywację. Zaangażowanie w realizację celów daje sprzężenie zwrotne: życie wydaje nam się ciekawe, wartościowe, dobre. Natomiast nadmierne życie chwilą, kiedy nie mamy celów ulokowanych w przyszłości, tego sprzężenia nie uruchamia. Dziś wielu ludzi stara się nie dokonywać wiążących wyborów, żeby utrzymać iluzję wolności: mam paletę możliwości, decyzje jeszcze przede mną, mogę wybrać to lub tamto, grunt, że robię ciekawe rzeczy. Ale owocem takiego życia wolnego i niezaangażowanego bywa nuda, poczucie bezsensu, pustki, braku energii.

 

 

Zaskoczył mnie pan, bo życie tu i teraz jest dziś uważane za bardzo pożądaną opcję.

W psychologii za optymalną perspektywę uważa się sytuację, gdy koncentrując się na teraźniejszości, wychylamy się ku przyszłości, a jednocześnie pamiętamy przeszłość. Czyli „tu i teraz”, ale z perspektywą jutra i świadomością wczoraj. To sprawia, że nasze wybory życiowe nie są sprzeczne z wcześniejszymi doświadczeniami. I to umożliwia nam zaangażowanie, podjęcie wysiłku. A bez niego nie ma efektu i nie ma satysfakcji. Jeśli chodzi o poczucie młodości, odwołam się do badań. Pokazują, że ludzie zaangażowani w działanie przeważnie czują się młodsi o prawie 10 lat.

Ostatnio trochę hałasu narobiła książka dwóch reporterek „Jak się starzeć bez godności”. Czyli na własnych zasadach, wymykając się stereotypom wieku i rolom do niego przypisanym, z poczuciem humoru.

Bo my cały czas szukamy i znajdujemy indywidualne sposoby na radzenie sobie z problemami upływu czasu. Możemy znaleźć dziesiątki metod na zatrzymanie poczucia młodości. Na przykład wrócić do czegoś, co robiliśmy w młodości i odłożyliśmy na półkę. Sam po śmierci żony wróciłem do turystyki. Miałem od zawsze w głowie taki projekt, żeby przejść Główny Szlak Beskidzki, od Wołosatego do Ustronia, 520 km. Było ciężko, rankami biłem się z myślami: iść czy nie iść, ale szedłem. Mam poczucie, że tamta wyprawa zwiększyła moje możliwości, zmieniła coś w psychice. Wiem, że mogę. Ostatniego lata przeszedłem szlak sudecki, ze Świeradowa do Prudnika. Byłem zdumiony, że robię 30 km i nie mam problemu ze wstaniem z łóżka następnego dnia. Na szlaku czuję się młody. Spotykam bardzo młodych ludzi, którzy robią to co ja. Mogę w dowolnym miejscu zatrzymać się i przygotować posiłek. Jeśli chcę, mogę żywić się jagodami. Nie niosę żadnych ról, które spełniam na co dzień, tylko plecak. To jest fantastyczne przeżycie wolności.

Odmładza nas wyjście z roli matki, babci, ojca, pracownika…?

…prezesa, profesora. Tak, branie w cudzysłów ról, które dotychczas pełniliśmy w życiu, jest dobrą receptą. Czuję się młodziej, kiedy na wykładach mogę sobie pozwolić na spontaniczność, na dygresje, a na seminariach wykraczam poza tematykę prac magisterskich, które przygotowują studenci. Chwytamy wtedy gorące tematy, dyskutujemy. Wychodzę z roli i jestem Piotrem, a nie profesorem mentorem. Czasem jako rodzice przeżywamy takie odmładzające chwile, gdy w rozmowie wypadamy z roli matki czy ojca i dyskutujemy z dorastającym dzieckiem jak równy z równym. Przez chwilę jesteśmy po prostu (z) młodym człowiekiem.

Myśli pan, że jest trochę prawdy w powiedzeniu: „Masz tyle lat, na ile się czujesz”?

Trochę jest. Co prawda, kiedy słyszę, jak ktoś mówi, że w środku wciąż czuje się jak dwudziestolatek, nie do końca wierzę. Czasami tak mówimy, bo uważamy, że aby być lubianym i szanowanym, trzeba podkreślać, że czujemy się młodo. Ale odejmując warstwę autoprezentacji, takie wyznanie to komunikat: mam sprawy, które są dla mnie ważne, są ludzie, których kocham, żyję pełnią życia.

Prof. Piotr Oleś - psycholog osobowości, związany z Instytutem Psychologii KUL i Uniwersytetem SWPS. Autor „Psychologii człowieka dorosłego” i „Psychologii przełomu połowy życia”. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również