Relacje

"Bombardowanie miłością to forma manipulacji w związku" - psychoterapeutka mówi, czym jest love bombing

"Bombardowanie miłością to forma manipulacji w związku" - psychoterapeutka mówi, czym jest love bombing
Fot. 123RF

"Życie to nie film romantyczny, dlatego po fazie wczesnych uniesień kluczowe jest osadzenie w realiach życia codziennego" - tak o zjawisku jakim jest "love bombing" mówi psychoterapeutka K. Lea Jarmołowicz z Ośrodka CENTRUM.

Czym jest "love bombing"?

"Love bombing", czyli zjawisko bombardowania miłością to nic innego jak jedna z form manipulacji. "Nierzadko trudno jest to rozróżnić od zdrowego kochania, szczególnie na początku, ponieważ zwykle zauroczenie zaczyna się troszkę jak w bajce" - mówi psychoterapeutka K.Lea Jarmołowicz z Ośrodka CENTRUM.

Ekspertka tłumaczy, że życie to nie bajka i po fali zauroczenia zaczyna się realne życie:

W naszej kulturze to zachowanie faceta, który zabiega o kobietę, robi niespodzianki, troszczy się i okazuje wielkie zaangażowanie jak w filmach romantycznych, jest wręcz pożądane. Ale musimy pamiętać, że życie to nie film romantyczny, dlatego po fazie wczesnych uniesień jednak kluczowe jest to osadzenie w realiach życia codziennego. Namiętność trochę opada, prezenty są już bardziej „z okazji”, a komplementy i niespodzianki są rzadsze.

Love bombing: co powinno nas zaniepokoić?

Czy to oznacza, że do każdej relacji powinniśmy podchodzić z rezerwą i nieufnością? Oczywiście, że nie, ale jeśli zachowamy zdrowy rozsądek (o który zazwyczaj trudno na początku relacji), wyłapiemy niepokojące zachowania, które powinny sprawić, że zapali nam się czerwona lampka.

- Niepokojące mogą być zbyt wielkie plany na przyszłość, zanim ktoś dobrze nas pozna. Bo przecież nie wszystko dzieje się od razu. Ludzie to nie dwie odnalezione połówki pomarańczy, które szczęśliwym trafem się spotkały i wszystko idealnie pasuje. To jest niemożliwe i nieprawdziwe, bo każdy człowiek jest całością, całą pomarańczą, która różni się od siebie i nie trzeba się idealnie zlewać ze sobą, aby tworzyć fajny szczęśliwy związek. Każdy z nas niezależnie od tego, jak relacja jest dla nas ważna, niezależnie od tego jak bardzo kocha partnera, ma potrzebę mieć tylko swoją przestrzeń i odrobinę prywatności. Jej wyrazem mogą być przyjaciółki czy przyjaciele, jakieś hobby lub znajomi z pracy. Świat wspólny nie wyklucza świata poza i jest przejawem zdrowo funkcjonującej osoby, a nie odbieraniem czegoś związkowi. Jeżeli partner czy partnerka tego nie rozumie, ogranicza nas, to z czasem możemy zacząć się dusić w takiej relacji. Nawet jeżeli bardzo kochamy osobę, z którą jesteśmy - mówi Jarmołowicz.

 

 

"Naprawdę musisz dzisiaj wychodzić?"

Darka poznałam podczas wyjazdu służbowego. Dopiero co dołączył do naszej firmy, więc na wyjeździe nikogo nie znał. Kiedy siedziałam przy bufecie, zajadając przekąski, podszedł do mnie i od razu zagadał. Miał szczery uśmiech i był wyjątkowo otwarty. Do tego szarmancki, przystojny i świetnie ubrany. Cały wieczór spędziliśmy razem, najpierw rozmawiając, a później tańcząc do białego rana. Następnego dnia zaplanowany był powrót do domu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, odwiózł mnie taksówką. Często mijaliśmy się w pracy i coraz częściej spędzaliśmy razem wolny czas. Maciek witał mnie porannymi SMS-ami, życząc miłego dnia, przyjeżdżał z moją ulubioną kawą i ciepłymi croissantami. Po południami chodziliśmy do kina, na spacery, a w weekendy jeździliśmy na wypady poza miasto. - Całe życie czekałem, żeby spotkać właśnie ciebie. Jesteśmy sobie pisani. - Powtarzał często, a ja coraz bardziej w to wierzyłam. Był zawsze o krok przede mną. Wiedział, na co mam ochotę, co zamówić z restauracji, jaki mam nastrój. Staliśmy się nierozłączni i dobrze mi z tym było. Pewnego razu zadzwoniła do mnie przyjaciółka i chciała wyciągnąć do kina. Od razu przystałam na ten pomysł, ponieważ dawno się nie widziałyśmy. Kiedy oznajmiłam to Darkowi, od razu zrobił smutną minę i z wyrzutem powiedział: - Naprawdę musisz dzisiaj wychodzić? Zaplanowałem dla Ciebie coś wyjątkowego. - Nie mogłam mu odmówić. Tak było za drugim i za trzecim razem. W końcu przestałam mieć czas dla znajomych, bo każdą wolną chwilę spędzałam z Darkiem. - Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - Okazywał mi swoją miłość w ten sposób, a ja zaczęłam czuć, że jestem w klatce.

- Gdy słyszymy: "Jesteś moim całym światem”, to robi się problem, bo co w praktyce dzieje się jeżeli my na chwilę znikamy z pola widzenia? Ktoś traci cały świat? Bardzo niepokojąco to brzmi, a tym bardziej to, jak reaguje ta osoba. Bo przecież najdrobniejszą chęć odseparowania, będzie traktowała, jak tracenie swojego świata, czyli złością, lekiem itp. - tłumaczy psychoterapeutka.

Love bombing: sięgnijmy do czasów dzieciństwa

Przyczyn zjawiska, jakim jest bombardowanie miłością zdaniem eksperta należy doszukiwać się w okresie dzieciństwa. - "Osoby bombardujące miłością to często osoby z ogromnymi deficytami z okresu dzieciństwa. Zwykle wychowane w poza bezpiecznej więzi z rodzicem. To rodzic dla bardzo małego dziecka jest całym światem, więc jeżeli ktoś tak doświadcza kontaktu z nami i takiej miłości nieodseparowanej potrzebuje, to prawdopodobnie jego pierwotna relacja z rodzicem była trudna. Dziecko nie miało szansy na zdrowe odseparowywanie się np. od matki, która nie dawała dziecku w tym poczucia bezpieczeństwa. Może z jednej strony nadmiarowo zalewa miłością, a z drugiej była emocjonalnie niedostępna, bo tą miłością realizowała swoje potrzeby, a nie potrzeby dziecka. Pojawia mi się w głowie takie zdanie, które wypowiedział jeden z moich pacjentów cytując swoją matkę: „Jesteś moim ukochanym synkiem i nigdy mamusi nie opuścisz”, a jednocześnie matka przez lata miała stany depresyjne towarzyszące nieszczęśliwej relacji z ojcem dziecka. Sama będąc niedojrzała, budowała niezdrowy obraz relacji z synem. Przypominają mi się też obrazy Marca Chagalla, gdzie przyklejeni niemalże do kobiet mężczyźni, zalewają miłością swoje kobiety, ale jednak wizerunki tych kobiet są zawsze jakoś oszpecone, a to głowa przekręcona, a to ciało nienaturalnie wygięte. - dodaje K. Lea Jarmołowicz.

 

 

"Tu całuje, a tu karze"

Karina poznała Przemka na Tinderze. Od razu wydał jej się interesujący. Miał świetne poczucie humoru, był oczytany i na poziomie. Wyznał, że jest po rozwodzie i zależy mu na bliższym poznaniu osoby. Karinie to pasowało, bo sama miała za sobą trudne rozstanie. Długo ze sobą korespondowali, zanim zadecydowali, że się spotkają. Przemek powitał Karinę bukietem przepięknych kwiatów i zaprosił do restauracji na obiad. Na żywo również świetnie im się rozmawiało. Widać było, że Przemek zaczął się angażować, często pisał wiadomości, dzwonił, robił niespodzianki. Nie zawsze Karina miała na nie ochotę, ale nie chciała sprawiać mu przykrości. Czuła się jak kochana lalka, którą ktoś się opiekuje i daje to, o czym zawsze marzyła. Jednak po czasie zauważyła, że nie ma przestrzeni na bycie sobą. Całą przestrzeń zagarnął Przemek i nawet kiedy otwierała lodówkę w swoim domu, znajdowała karteczki z miłosnym wyznaniem i kolejne pudełko czekoladek. Pewnego razu postanowiła szczerze porozmawiać o tym z Przemkiem. Nie czuła się z tym dobrze, bo niby co złego jest w tym, że on ją tak bardzo kocha i adoruje. Niejedna kobieta marzy o takim mężczyźnie. Karinie towarzyszyło poczucie winy. Chociaż Przemek chciał przychylić jej skrawek nieba, ona nie czuła się dobrze w tej relacji.

- To naturalne, że każdy z nas ma inne potrzeby bliskości. Jedni wolą być głównie razem i spędzać każdą wolną chwilę i ich to nie męczy, to znowu inni preferują jednak więcej swojej przestrzeni. Kluczem do sukcesu jest wiedzieć, jak ja mam i czego potrzebuję, a co mi nie odpowiada i szukać osób podobnych do nas. Co nie znaczy, że od razu jak kogoś spotkamy, to rozpoznamy to od pierwszego wrażenia. Bo to pierwsze wrażenie jest zwykle obarczone różowymi okularami. To też jest w porządku. Istotne jest jednak, aby powoli poznawać osobę oraz szukać i budować relację opartą na potrzebach obu stron z zachowaniem ich przestrzeni. A ile jej ma być, to właśnie para ma się zgrać w tym tańcu, aby ten taniec przez życie odbywał się bez poczucia winy ani złości do drugiej strony - wyjaśnia psychoterapeutka.

Ekspertka zwraca uwagę, że zjawisku love bombing towarzyszą niebezpieczne dla nas zachowania: 

Tu całuje a tu karze za to, gdy tego nie dostaje. Ta złudna wizja miłości idealnej, zatopienia się i zlania z obiektem miłości, to obraz idyllicznych wizji pragnień osobowości niedojrzałej, często narcystycznej, podszytej lękiem i złością.

"Bombardowanie czymkolwiek drugą osobę jest jak na wojnie – nie ma w tym ani przyjemności, ani lekkości, a zdrowy związek to taki, w którym czujemy się bezpiecznie i przyjemnie, a nie jak w czasie bitwy o strzeżenie swojego terytorium" - dodaje K. Lea Jarmołowicz.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również