Rozmowy

"Nieistotne, czy żyjesz krótko, czy długo, ważne jak", czyli czego uczą nas stoicy

"Nieistotne, czy żyjesz krótko, czy długo, ważne jak", czyli czego uczą nas stoicy
Fot. 123RF

Konflikty polityczne, agresja i ekstremalnie trudni ludzie... Wbrew pozorom dwa tysiące lat temu świat był podobny do naszego. Jak radzili sobie z tym ówcześni lekarze dusz – stoicy? Czego możemy się dziś od nich nauczyć, pytamy psychologa i pasjonata tej filozofii dr Rafała Albińskiego.

Stoicki spokój, czyli?

PANI: Marzymy o tym, żeby spędzić spokojnie święta, wieczór czy weekend i zwykle to się nie udaje. Dlaczego?

DR RAFAŁ ALBIŃSKI: Ale czy my wiemy, czym jest ten spokój, którego pragniemy? W czasach pośpiechu on się nam często kojarzy z pustym kalendarzem. Wreszcie nikt nie dzwoni i nic nie muszę robić. Taki stan rzeczywiście trudno osiągnąć. Ale to nie jest przecież jedyny sposób rozumienia spokoju.

Jest jeszcze spokój stoicki.

Jestem entuzjastą ich filozofii. Stoicki spokój jest stanem wewnętrznym wynikającym z dobrego życia. Żyję z sensem i jestem zadowolony, bo postępuję zgodnie ze sobą, mimo że mój kalendarz może być pełny. Ale on jest pełny takich rzeczy, które dla mnie są wartościowe. Odchwaściłem go, wyciąłem z niego stresory i umysłowe fast foody, wszystkie te „zobacz”, „obejrzyj”, „kliknij”, zapychacze czasu. Dla stoików czas jest bardzo istotny – ten, który mamy tu i teraz. Seneka pisze: nieistotne, czy żyjesz krótko, czy długo, ważne jak.

Brzmi bardzo aktualnie. My też mówimy: żyj tu i teraz.

Bo to jest bardzo aktualna filozofia. Także w tym sensie, że stoików do dziś da się czytać w oryginale. Są praktyczni, zwięźli, literacko przystępni, szczególnie Seneka i Marek Aureliusz. Ale wracając do stoickiego mindfulness – jednym z kluczowych pojęć w stoicyzmie jest pojęcie kontroli: na co mam wpływ, a na co go nie mam? Jeśli chodzi o czas, mamy wpływ tylko na chwilę obecną. Przeszłość minęła i jest poza kontrolą, a przyszłości jeszcze nie ma. Stoicy mówią: rób to, co możesz zrobić dzisiaj, skup się na dobrym wykonaniu zadania, najlepiej jak potrafisz. I pamiętaj, że wynik końcowy zależy nie tylko od ciebie. Pogódź się z tym, bo taka jest rzeczywistość. Przygotowuję fantastyczną kolację, dekoruję dom, zapraszam gości, bo uważam, że święta są ważne. Ale wynik końcowy spotkania przy stole nie zależy tylko ode mnie. Goście mogą nie dojechać, potrawa może nie smakować, domownicy rozchorować się – nie mam na to wpływu. Mam kontrolę nad swoimi decyzjami, wyborami i celami – tym do czego dążę i czego unikam. Reszta ode mnie nie zależy. I jeśli tak żyję, jestem spokojny, bo wiem, że zrobiłem wszystko, co mogłem. To jest stoicki spokój.

Czyli on nie wynika z obojętności wobec świata?

Nie, to zupełne nieporozumienie. Stoicy byli politykami, wojskowymi, przedsiębiorcami, przywódcami – ludźmi pełniącymi odpowiedzialne funkcje, żyjącymi bardzo aktywnie. Nie ma mowy o obojętności ani o błogim życiu, w którym nie przejmujemy się innymi. Przeciwnie, to jest filozofia aktywna i praktyczna: póki żyjesz, rób dobre rzeczy zgodnie z wartościami. Stoicy są wierni czterem: mądrości życiowej, sprawiedliwości, umiarkowaniu i odwadze. Próbują działać zgodnie z nimi. Natomiast to nasze przekonanie o ich obojętności może wynikać z czegoś innego: stoicy uznają wyższość rozumu nad emocjami. Uważają, że lęk, złość, smutek zaciemniają obraz, sprawiają, że trudniej nam podejmować racjonalne decyzje. Bo nie mogę używać umysłu, kiedy został zalany rozpaczą, nienawiścią, wściekłością.

 

 

Jak reagować na trudne sytuacje?

Ale jak w takim razie radzić sobie z trudnymi ludźmi, którzy nas drażnią, denerwują?

Czytałam, że Seneka radził ich unikać. A przecież nie zawsze się da. Zachowania innych ludzi, ich opinie to coś, nad czym nie mamy kontroli. Dziś bardzo wiele wysiłku wkładamy w to, żeby ją mieć. Wymyślamy zasady właściwego komunikowania, reguły odpowiedniego mówienia i postępowania, pouczamy, ba, karzemy tych, którzy się wyłamują. Marnujemy masę energii na zwalczanie cudzych poglądów, wymyślamy cięte riposty, spalamy się w dyskusjach. Stoicy patrzą na to inaczej. Ludzie mają prawo mówić, a ja nie muszę tego przyjmować. Unosić się, wkręcać w gniew, karać. Bycie obrażonym jest decyzją obrażonego. Jeśli ktoś nazwie mnie głupcem, zastanowię się, czy ma rację. Jeśli ją ma, to mu ją przyznam. Jeżeli nie ma, puszczam jego słowa, ignoruję je i dalej robię swoje. To jest droga do wolności w relacjach międzyludzkich.

Jednak gdy ktoś nas obraża czy uraża, czujemy irytację, przykrość.

Jeśli damy się wkręcić. To ja decyduję, czy mnie coś irytuje, to ja otwieram drzwi wkurzeniu. Stoicy są wyrozumiali dla innych, mówią: ludzie błądzą. Zachowują się tak, jak się nauczyli, wierzą, że to, co robią, jest słuszne, bo tak zostali wychowani, takie mają doświadczenia. Można ich żałować, ale złościć się? Kiedy pozwalam komuś, by mnie zdenerwował, pozwalam się też kontrolować. Może mnie nakręcić jeszcze bardziej, może mnie uspokoić. To on przejął stery. Dlaczego mam mu je oddawać i marnować tyle mentalnego paliwa na emocje, które niewiele mi dają.

Czy to nie jest zwykła racjonalizacja emocji?

Tak, to jest racjonalizacja, krok do tyłu, by zyskać dystans: ktoś rzuca irytującą uwagę, a ja wybiorę swoją reakcję świadomie. Mogę krzyczeć, popłakać się, ale mogę też wybrać inne zachowanie. Czuję złość, smutek czy lęk, ale to nie znaczy, że mam się dać im porwać. Nadmiarowy lęk to ataki paniki lub wycofanie, wszechogarniający smutek to depresja, wielka złość to wściekłość, furia, agresja. Nic dobrego. Dystans wydaje się sensowniejszy. Stoicy chcą być jak najbardziej racjonalni. To rozum odróżnia nas od zwierząt, a więc to on powinien prowadzić – mówią.

Czytałam, że stoickim lekarstwem na gniew jest pauza.

Ale to jest właśnie ten krok do tyłu, żeby zyskać dystans. Prosta technika: odwrócić się, sprawdzić na balkonie, jaka pogoda, iść na spacer. Można usiąść na własnych dłoniach, to bardzo pomaga. Poczekać, aż odzyskam kontrolę i zdecyduję, jakie zachowanie wybieram.

Panu się to udaje?

Raz tak, raz nie. Filozofia stoicka to jest taktyka, którą ćwiczymy właśnie wtedy, gdy spotykamy trudnych ludzi lub trudne sytuacje. Pamiętam, jak wjechałem samochodem w słupek parkingowy, skasowałem całe drzwi. Oczywiście miałem ochotę słupek kopnąć, a siebie poddać samobiczowaniu, no bo jak mogłem być tak głupi? Ale co ja mówię moim pacjentom w terapii? Wszystkim czasem puszczają nerwy, dobra, teraz skoryguj kurs, wróć na tor, nie brnij w to, nie marnuj czasu. Stało się, co teraz zrobisz? Udało mi się wtedy, przekierowałem uwagę na działanie, złość została „zaopiekowana”, ale zajęło mi to sporo czasu. Stoicy mówią: przeżyj dzień tak, żebyś wieczorem, kładąc się spać, mógł powiedzieć: zrobiłem dziś wszystko, co było w mojej mocy. Reszta nie zależała ode mnie.

 

 

Stoicyzm a terapia

Wspomniał pan o pacjentach. Czy stoicyzm wykorzystuje się w terapii?

Wykorzystuje się elementy tej filozofii, na przykład w terapii ACT Stevena Hayesa (to jeden z nurtów psychoterapii behawioralno-poznawczej). Sam również to robię. Na terapii można się nauczyć tego dystansu, wyłączania autopilota, radzenia sobie z opiniami innych i z własnymi myślami. Bo przecież produkujemy całą masę negatywnych myśli każdego dnia na temat nas samych, innych ludzi, sytuacji na świecie. Ale myśli są jak oferty handlowe, zauważamy je, ale nie musimy kupować wszystkich. To ja wybieram, którą kupię, a inne puszczam wolno.

Podobno stoicy uważali, że filozofia powinna leczyć cierpienia duszy.

Seneka pisał pełne wskazówek listy do przyjaciół, pocieszał ich w trudnych sytuacjach. Są co prawda wątpliwości, czy nie była to kreacja literacka, ale te listy są na czasie w dzisiejszej erze niepewności. Płynie z nich przesłanie – doceniaj to, co masz, bo los daje i zabiera. Ludzie odchodzą, rzeczy się niszczą, marzenia upadają. Ale ty jesteś i cokolwiek by się działo, masz wolność wyboru, wolność dążeń, moc decydowania o sobie. To mi przypomina historię admirała Jamesa Stockdale’a, amerykańskiego pilota zestrzelonego nad Wietnamem w 1965 roku. Spędził ponad siedem lat w niewoli. Na jego szczęście odebrał dobrą edukację, czytywał Epikteta. Przetrwał fizyczne i psychiczne tortury i jeszcze wspierał innych, kurczowo trzymając się właśnie stoicyzmu. Nawet w takich warunkach korzystał z mocy decydowania o sobie. Mówię o tym również dlatego, że nam się często wydaje, że nasz świat, nasze życie są zupełnie inne, bo żyjemy w czasach technologii. Ale świat stoików był podobny do naszego. Rzym w okresie panowania Kaliguli, Nerona czy Marka Aureliusza był światem konsumpcjonizmu, pogoni za dobrobytem i symbolami statusu. Nie mieli internetu, ale mieli forum i igrzyska, polityka była krwawą grą, a wokół toczyły się wojny. Rodziny bywały skłócone i pełne trudnych ludzi. Świat nie był przewidywalny, nie czuli się bezpiecznie. Stoicy szukali odpowiedzi na te same pytania, które my stawiamy dzisiaj. I wydaje się, że znaleźli dobrą odpowiedź.

 

Dr Rafał Albiński - Psycholog. Zajmuje się zagadnieniami z zakresu psychologii poznawczej i klinicznej. Interesuje się problematyką zarządzania czasem i prokrastynacji, czyli odkładania spraw na później (odwlekania), a także wpływem nowoczesnych technologii na codzienne funkcjonowanie, w tym uzależnieniami behawioralnymi związanymi z tymi technologiami. Wykłada na Uniwersytecie SWPS.

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 12/2023
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również